Krigar przewracał się z jękiem z boku na bok. Śnił, ale męczył go
straszliwy koszmar. Stał pośrodku całkowitego pustkowia, nie mogąc
wychwycić żadnego życia roślinnego. Nic. To było przerażające. Chwycił
się za głowę, zasłaniając uszy aby nie słyszeć wszechogarniającej ciszy.
- Przestań! - krzyknął.
Niebo nad pustynią przybrało niezdrowy, śliwkowy kolor. Chmury uformowały się w nieznaną twarz okrytą kapturem.
- Zginiesz. - wyszeptał, ale głos popędził pustkowiem z siłą huraganu.
Gdy
miał dotrzeć do chłopaka ten zbudził się z okrzykiem. Zobaczył obok
siebie uzbrojonego Dantego. Celował mieczem w ciemność. Ognisko ledwo
już się tliło oświetlając niewiele.
- C...co... - wyszeptał ale został uciszony nerwowym syknięciem.
- Zamilcz. Nie ma jej. - szepnął wojownik.
Krigar przetarł zmęczone, czerwone oczy i rozejrzał się wokół. Dopiero po chwili spostrzegł, że posłanie Katharsis jej puste.
- Gdzie... - ponowny syk zamknął mu usta.
-
Coś tam jest. Zabrało Kath. Czai się w mroku. Nie pozwolę mu jej zabić.
- wstał chwytając mocniej miecz. - Słyszysz! NIE pozwolę! - wrzasnął a
kilka przestraszonych ptaków zerwało się z piskiem do lotu.
- Kto ją porwał? - wybąkał przerażony chłopak.
-
Pojęcia nie mam. Obudziłem się w porę aby usłyszeć jej krzyk, a potem
coś we mnie uderzyło. Nie wiem co... Ale się dowiem. - ruszył w kierunku
głuszy.
Krigar wstał i potykając się zaszedł mu drogę. Omal nie został przebitym mieczem.
- Zejdź mi z drogi głupcze.
- Dante. Sam sobie nie poradzisz! Spójrz tylko. Kath była świetną wojowniczką. - przekonywał.
- Była kobietą. One są z zasady słabsze.
- Dante. Musimy wezwać pomoc.
- NIE! To coś do tego czasu ją zabije!
- Ale nie możesz iść sam. - upierał się chłopak.
Wojownik zrobił zamyśloną minę.
- Jest jedna osoba która mogłaby nam pomóc i to w miarę szybko.
- Boję się spytać.
- Asmistus...
<Katarsis? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz