.

.
.
.

czwartek, 18 grudnia 2014

Od Alastora - Cd. Annabeth

Czarownik wylądował w lodowato zimnej wodzie, charcząc i kaszląc. Miał ochotę ją zabić, ale w porę się powstrzymał. W końcu nieszczęsna była usprawiedliwiona. Nie wiedział jak sam by zareagował na taka wiadomość. Chociaż w sumie... jakby przyszła żona była śliczna to inna sprawa, ale tak? Wstał, ociekając wodą i spojrzał na nią ciężko. Wyglądała jeszcze bardziej żałośnie, więc wyciągnął tylko rękę pomagając wstać.
- Potem cię za to zabiję. - wyszeptał.
- Przepraszam. - powiedziała kuląc się z zimna.
- No proszę, spuszczam cię ze wzroku tylko na sekundkę, a już chcesz mnie zdradzać? - powiedział Mestori, jej przyszły małżonek.
Alastor spojrzał na niego wściekle.
- A więc to ty jesteś tym sadystycznym perwersem który żeni się z młodymi pannami? - zapytał krzyżując ręce na piersi.
Lord omal się nie przewrócił słysząc taką obrazę. Jego twarz nabrała odcienia purpury. Drżącymi ze zdenerwowania rękami szukał szabli.
- Zapłacisz mi za to przybłędo! - wysyczał.
Alastor wyszedł z fontanny i pokiwał zamyślony głową. Musiał się na kimś wyżyć a czy był lepszy cel? Z wyjątkiem ojca Annabeth oczywiście. Skierował na niego dłonie i omal ich nie stracił gdy tamten zaatakował z furią. Ann  krzyknęła i nieporadnie wyszła z wody. Długa suknia była ciężka i utrudniała ruchy.
- Przestańcie! - pisnęła.
Oczywiście nikt jej nie słuchał. Czarownik wykonał nie do końca zwinny unik, wpadając na rzeźbę. Z palców wystrzeliły iskierki oplatając niedoszłego amanta. Lord krzyknął i na ich oczach skurczył się znacznie. Już po chwili na jego miejscu stała mała, zielona ropucha.
- O Bogowie. - wyszeptała Ann dotykając ust. - Coś ty zrobił.
Czarownik machnął dłonią chlapiąc wodą. Na przedramieniu miał krwawiące rozcięcie po szabli przeciwnika.
- Doigrał się świnia. Poza tym to minie. O wschodzie słońca będzie sobą. Niestety. - chwycił ją za rękę i zaczął rzucać zaklęcie teleportacji. - Musimy się spieszyć skoro chcesz uciec.
Zaraz potem wokół zamigotały małe światełka przysłaniając krajobraz. Zostawili za sobą ciemny ogród i  wylądowali w ciepłej kajucie latającego statku Asterii.
- No dobra... - powiedział zdejmując marynarkę. - Rozbieraj się. W szafie znajdziesz coś na przebranie. Nie możesz się przecież przeziębić. - powiedział dziwnie zadowolony.

<Annabeth? Ja bym się bała xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz