Oliver uśmiechnął się lekko
do bibliotekarki, kładąc na blacie Stos książek. Kobieta spojrzała
ciężko. Mężczyzna podał jej zwitek papieru, po czym odwrócił się, by
zniknąć za regałami.
Zza okna
dobiegły krzyki. Bibliotekarka rzuciła się w stronę parapetu. Oliver
patrzył chwilkę na nią, po czym wzruszył ramionami i skręcił do działu z
magicznymi księgami. Nieomal wpadł na niską dziewczynę.
-Przapraszam! -Zawołała. Już miała go wyminą, kiedy coś przykuło jej uwagę.
-Zaraz, przecież ja cię znam.
Oliver zmrużył oczy usiłując przypomnieć sobie, do kogo należała ta twarz.
-Tak, należysz do gildii magów, prawda?
Miał
odpowiedzieć, kiedy nagle rozległ się wrzask bibliotekarki, brzęk
tłuczonego szkła. Nastała cisza. Trwali w bezruchu, nasłuchując.
Dwustonny, obudowany regał uniemożliwiał podejrzenia czegokolwiek.
Usłyszeli ciężkie kroki. U wylotu regału pojawił się stwór, podobny do
ogromnej jaszczurki. Na jej grzbiecie siedział mężczyzna w czarnej
szacie przyglądając się im paciorkowatymi oczami. Zaśmiał się paskudnie i
krzyknął coś w niezrozumiałym języku do kogoś poza zasięgiem ich
wzroku. Rozległ się kolejny huk i regały dookoła nich wyparowały,
zmiażdżone przez kolejne wierzchowce postaci w czarnych szatach.
-Czego chcecie?- Zapytał Oliver spokojnie.
-Twoim ostatnim
widokiem.-Zarechotał pierwszy, kalecząc wspólną mowę. Reszta
nieznajomych wybuchnęła rubasznym śmiechem.Mówiący rzucił krótką,
niezrozumiałą komendę.
-Dobrze wam radzę, oddajcie po dobroci wszystkie cenne rzeczy, które macie, a może nic się nikomu nie stanie.
<Lumen? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz