Demon spojrzał zaskoczony i wzruszył ramionami.
- Aż tak źle wyglądam?
- Czy ja wiem. - podeszła z miną znawczyni. - Zmieniłabym to i owo. - lekko dotknęła jego rogów.
Zrobił straszną minę.
- Absolutnie zostają. W końcu idziemy do Muspelheimu. Rogi to podstawa. Tylko niektórzy ich nie mają. - powiedział kręcąc głową.
- Serio? A ja myślałam, że każdy demon ma własne.
- Nie. Rakanoth nie ma, Desmodor w jednej z form i Raphael...
- Czyli całkiem sporo.
- A to dopiero początek! - powiedział nakręcony.
- No dobra to może ubierz dla odmiany coś kolorowego?
Spojrzał jakby powiedziała, że zabiła jego ulubionego pieska.
- Rosalie?
- Mhm?
- Chodźmy już, bo zmienię zdanie i jednak coś ci zrobię.
Chwycił ją delikatnie za przedramię i pociągnął w kierunku ściany.
- Nie możemy skorzystać z drzwi?
- Po co? To nudne. - powiedział zadowolony.
Ogarnęła ich ciemność a po chwili znaleźli się przed olbrzymim pałacem Władcy Muspelheimu. Wyjątkowo panował tu spory ruch. Strażnicy odziani w paradne zbroje pilnowali każdego wejścia, karety i gościa. Przy pokaźnych wrotach stał Rakanoth. Gdy tylko ich zobaczył podszedł zadowolony.
- Witam w wielkim świecie. - powiedział i zatrzymał się zaskoczony przed Rosalie. - A kogóż to nam przyprowadziłeś na pożarcie "bracie"?
<Rosalie? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz