.

.
.
.

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Matafleur - Cd. Selthusa

Z wahaniem podchodzę do rannego, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jego twarzy, tak jakby tylko moje spojrzenie powstrzymywało śmierć przed zabraniem go. Właściwie to nie wiem co mu się stało. Znaczy się nawet idiota zauważyłby, że jego ręka zdecydowanie nie wygląda tak, jak powinna, ale nie mam bladego pojęcia czy to coś bardzo groźnego.
Ludzie to naprawdę kruche istotki. Tak łatwo zrobić im krzywdę... Szkoda tylko, że poskładanie ich nie jest już takie proste.
- Przeżyje? - pytam cicho, pochylając łeb i dotykając ostrożnie nosem bladego policzka Albisa.
- Ma złamaną rękę, ale po za tym chyba nic mu nie jest - odpowiada Selthus, delikatnie badając lewą rękę swojego brata. Zagryza wargę, a jego twarz wydaje mi się nagle nie pasować do oblicza, które mógłby mieć czarny mag. Za dużo w niej troski i lęku.
- To dobrze - stwierdzam, nie kryjąc ulgi.
Nekromanta unosi wzrok i obrzuca mnie podejrzliwym spojrzeniem spod przymrużonych powiek.
- A od kiedy to interesuje cię los mojego brata? - pyta drżącym lekko z gniewu głosem. Jego twarz momentalnie staje się taka, jak dawniej. Wszelkie ślady tamtych emocji znikają, zastąpione pełną pogardy maską. Nie zraża mnie to jednak - w końcu teoretycznie to ja aktualnie jestem panią sytuacji. Po za tym w tamtym momencie zobaczyłam wystarczająco dużo, by móc zmienić o nim zdanie.
No, przynajmniej częściowo.
- Lubię go - oznajmiam, wzruszając ramionami. - Jest miły i martwił się o mnie, więc dlaczego ja nie miałabym się martwić o niego?
- Przed chwilą chciałaś nas zabić.
- Nieprawda - stwierdzam, uśmiechając się i potrząsając łbem. - Jak już, to chciałam zabić ciebie. Jego zostawiłabym w spokoju. Chociaż zapewne ciebie też bym nie tknęła, gdybyś nie dał mi szczególnego powodu.
- Doprawdy? - Selthus prycha głośno. - Jakoś w to wątpię.
- Pomogłeś mi przecież - przypominam mu z poirytowaniem. - W pewnym sensie mam u ciebie dług, prawda? Więc w ramach zapłaty darowałabym ci życie.
- Pokrętna ta twoja logika - stwierdza, marszcząc brwi.
- Nie bardziej niż twoja - odcinam się, szczerząc kły w uśmiechu. Potem moje spojrzenie znów wędruje ku Albisowi. - Ale teraz to nieważne. Mogę jakoś mu pomóc? Ewentualnie pomóc tobie w pomaganiu jemu?

< Selthusie? Pokrętna logika jest pokrętna. xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz