.

.
.
.

środa, 3 grudnia 2014

Od Mir Cd Selthusa

Przykucnęłam przy nekromancie, rozglądając się z obawą na boki.
- Wypij to. - odkręciłam niewielką manierkę, podsuwając do ust maga.
- Znów to świństwo? - uśmiechnął się blado i upił spory łyk.
U boku mężczyzny stworek zaskomlał żałośnie, prawdopodobnie dopominając się uwagi.
- To nie dla ciebie Kropek. - stęknął cicho, próbując wstać.
- Czekaj. - pospiesznie chwyciłam go za rękę i pociągnęłam mocno.
Nekromanta stanął wreszcie na nogach, chwiejąc się z wysiłku. Oparł ciężar ciała na moim ramieniu i zaledwie przez ułamek sekundy nasze twarze znalazły się kilkanaście centymetrów od siebie. Miałam wątpliwą okazję zajrzeć w ciemne jak mrok oczy maga i zadrżałam z niepokoju. Selthus mocniej ścisnął kostur, kierując czerwone światło w stronę cichego korytarza po lewej. Część sufitu zawaliła się, jednak dostrzegałam niewielki otwór, przez który zdołalibyśmy się przecisnąć. Pozostałe tunele zostały zasypane. Zawsze mogliśmy skorzystać z drogi powrotnej, ale jakoś nie miałam ochoty ponownie stawić czoła umarlakom. 
- Kropek zostań! - szepnął cicho, acz stanowczo do stworka.
Niestety stworzenie niewiele robiło sobie z poleceń pana i pomknęło prosto w czarną dziurę, którą i my mieliśmy wkrótce podążyć. Nieświadomie ścisnęłam mocniej ramię maga. Czułam się znacznie pewniej, mając świadomość, że nie jestem sama w krypcie pełnej mrocznych istot. No, cóż. Selthus też wyglądał na osobę nie do końca ludzką, jednak mając wybór między nim, a banshee.... Zdecydowanie wybrałabym jego...
- Raz sarnie śmierć... - szepnęłam cichutko - Sprawdzę co jest po drugiej stronie. Zaczekaj tutaj.
Nekromanta odpowiedział coś, jednak pochłonięta utrzymaniem równowagi na drobnych odłamkach sufitu zignorowałam jego słowa. Z trudem wdrapałam się na stos kamieni zajmujący znaczną część szerokości tunelu. Wreszcie dotarłam do otworu pod sufitem i kichnęłam z nadmiaru drobinek kurzu. Wcisnęłam ostrożnie głowę w czeluście mroku, nasłuchując potencjalnych odgłosów z drugiej strony. Cisza przekonała mnie ostatecznie do przeniesienia reszty ciała. Pech chciał, że kamień spod ręki osunął się w dół, a ja wraz z nim. Wylądowałam na zimnej podłodze z ogłuszającym hukiem. Zapewne wszystkie banshee w okolicy wiedzą, że tu jestem....
- Wszystko w porządku? - usłyszałam stłumiony głos maga.
Wolałam jednak nie odpowiadać, upewniwszy się wcześniej, że nadal jestem sama po tej stronie rumowiska. Nasłuchiwałam w napięciu przez kilkadziesiąt sekund. Wreszcie odważyłam się na wytworzenie niewielkiego płomyka nad dłonią. Mrok rozwiało słabe światło, rzucając na ściany chybotliwe cienie. Poczułam świeży powiew wiatru na twarzy i westchnęłam z ulgą.

<Selthus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz