Patrzyłam pogardliwie na kwiat krzyżując ręce na piersi.
- Nie lubię jak ktoś mnie przekupuje. – szepnęłam z nostalgią. Rakanoth upuścił różę u moich stóp. Spojrzałam na niego przenikliwie. Ciekawy facet… Nie taki jak te wieśniaki i frajerzy, z którymi miałam do czynienia.
- Myślę, że mogę ci to pokazać jak ci tak zależy. – mruknęłam niby przypadkowo. Jego twarz nadal była bez wyrazu.
- Więc chodźmy. – powiedział krótko. Przemienił się w smoka, a ja w kruka. Gad wzbił się w powietrze, a ja za nim. Lecieliśmy długo – ja z przodu on z tyłu. Wreszcie zaczęły się pojawiać wieże graniczne i ratusz. Zleciałam niżej i jeszcze w locie przemieniłam się. Upadłam lekko na ziemię, a obok mnie stanął Rakanoth.
- To tu. Shewre-Dja.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
(Rakanoth?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz