.

.
.
.

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Rosalie - Cd. Malthaela

Popatrzyłam na kruka. Ten odwzajemnił to spojrzenie mierząc ją błyszczącymi oczami.
- No dalej! Czas nagli!
- Nie mogę. – wystawiłam palec, na który złapałam ptaka. Kruk rozłożył skrzydła i szybując usiadł pod drzewem. Odeszłam szybko.
Nie znałam dobrze tej okolicy. Po paru dniach dotarłam do miejsca, gdzie swoją jamę miał Mediterano.
- Lancelot! – krzyknęłam cicho. Coś prychnęło i wyskoczył rogaty futrzak prawie zwalając mnie z nóg.
- Kochany! – powiedziałam ze łzami w oczach – A, gdzie Kirgar?
Jeleń pokręcił głową. Zasmuciłam się trochę. Myślałam, że może, chociaż przyjdzie. No, ale w końcu skąd mógł wiedzieć.
- A jak tam nasz smok? – zapytałam weselszym tonem. Oczy jelenia mówiły: ,,Opiekowałem się nim przez cały czas”. Uśmiechnęłam się – wyobraziłam sobie wielkiego smoka w łóżeczku, a obok miniaturowy jeleń śpiewający mu kołysanki. Nagle usłyszałam cichy szmer. Za mną pojawiła się ciemna mgła.
- Dlaczego zniknęłaś tak bez pożegnania? – zamruczał głos.
(Malthaelu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz