Pokiwałam głową trochę dotknięta. Czy to moja wina?! Podeszłam do
Asmitusa razem z demonem. Oparłam się o drzewo i spojrzałam lekceważąco
na maga.
- Nie chcę być dyskryminowana. – powiedziałam otwarcie. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- A kto cię dyskryminuje?
Westchnęłam – a jednak wszyscy chłopcy są bezmózdzy. Nie mają ani odrobiny pomyślunku ani oleju w łbach.
- Nieważne… - mruknęłam, bo naprawdę nie chciało mi się tłumaczyć.
Rakanoth uśmiechnął się złośliwie, a ja prychnęłam. Wtedy zabrzmiała
trąbka wojenna.
- Nieźle… - gwizdnęłam z podziwem, kiedy zobaczyłam oddział wylewający się z dziedzińca.
- Pękasz? – spytał ironicznie demon. Posłałam mu miażdżące spojrzenie.
- Po moim trupie.
- Czyli już niedługo.
- Zaraz ci przywalę w ten twój zarozumiały… - podeszłam do niego, kiedy Asmitus wszedł między nas.
- To tam są wrogowie. – przypomniał nam z porozumiewawczym uśmieszkiem.
(Rakanoth?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz