Demon spojrzał za znikającym magiem.
- No tak, najpierw zakazuje a potem ucieka. - mruknął niezadowolony.
- Wiesz, zawsze możemy go zignorować. - powiedziała Nicole.
- Aby się wściekł? Nie dziękuję. Już i tak mam sporo problemów.
- Jakich - zainteresowała się.
Uśmiechnął się tajemniczo i nagle stał ponownie wielkim, czarnym smokiem.
- Te co zawsze. Nic specjalnego. Bunty, wojny, zdrady i morderstwa. Wpadnij kiedyś do pałacu, to chętnie ci pokażę. - powiedział wzbijając się w powietrze.
- Już uciekasz?
- Mam obowiązki maleńka. Do następnego razu,
Zniknął jej z pola widzenia. Potrafił być bardzo szybki w formie smoka.
- Szkoda. - wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie.
Przystanęła, słysząc jęk. Cichy i niepewny. Wyjęła ostrze idąc za głosem. Nieopodal dostrzegła kałużę krwi. Nie była jednak czerwona ale mieniła się zielenią, błyszcząc w słońcu.
- Co do... - szepnęła.
Poszła dalej i dostrzegła leżącego Heladosa. Przynajmniej tak uznała gdyż miał ich zbroję. Kiepska była, zaledwie skórzana. Najwyraźniej chłopak nie był nikim ważnym. Leżał w kałuży własnej, dziwnej krwi, przyciskając ranę brzucha.
Krigar spostrzegł demonicę zaraz potem i jęknął, starając sie odczołgać. Wiedział, że to już koniec.
<Niiicole? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz