.

.
.
.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Od Rakanotha - Cd. Raphaela

Rakanoth spojrzał zaskoczony na dziewczynę. Nie znał jej. Nie wiedział co właściwie tu robi. Zerknął oskarżycielsko na Raphaela.
- Coś ty zrobił! - wiedział, że to nie jest normalne.
Miał nieprzyjemną dziurę w pamięci. Znak, że ktoś grzebał w mózgu. Demon wzruszył ramionami z niewinną miną.
- Dlaczego patrzysz na mnie? Nic nie pamiętasz?
Rakanoth podszedł bliżej i dobył miecza, połyskującego złowrogą aurą.
- Gadaj! Dlaczego nic nie pamiętam!
Lotte ponownie naparła na barierę, ale nie mogła jej przekroczyć. W oczach nieszczęsnej zebrały się łzy. Wiedziała, że są demonami, co gorsza jest po złej stronie tarczy i nic nie może zrobić. Tymczasem od zachodu zbierały się czarne chmury gdy Malthael obudził się z odrętwienia. Jeszcze bardziej wściekły niż Rakanoth. Również nie był głupi. Wiedział, że ktoś grzebał mu w głowie. Nie znosił tego.
Raph uniósł ręce w obronnym geście.
- Bracie. Spokojnie.
Rakanoth spojrzał na kłębowisko burzowych chmur.
- To Malthael. - wyszeptał cofając się nieco.
Nieopodal wylądował pokryty cieniem kształt. Demon Koszmaru nadal nie wyglądał najlepiej. Miał kościste skrzydła, bez piór, białe włosy i zmęczoną twarz. Oczy zaś znacznie się zmieniły. Jedno było niebieskie a drugie czerwone, jakby ktoś przerwał jego przemianę. Ubranie miał w strzępach. Liczne dziury po strzałach ukazywały nie zagojone blizny. W miejscu serca miał czarny kryształ połyskujący mrokiem.
Rozejrzał się wściekły wokół i spojrzał na Charlottę.
- Kto to jest?
Raphael odetchnął niezauważalnie.
- Wyrocznia.
- Co?! - wrzasnęli oboje.
- CO tu robi? - warknął Koszmar podchodząc do dziewczyny.
- Zapewne się zgubiła. - zadrwił Raphael.
- Jak się nazywasz? - zapytał już nieco spokojniej Malthael.
Dziewczyna drżała i wpatrywała się przerażona.
- Charlotte. - wyszeptała.
- Charlotte... nie powinno cię tu być. - wyszeptał. - Kto cię porwał?
- Ja... nie wiem.
Spojrzał na towarzyszy wyczekująco.
- Co z nią zrobimy? - zapytał ze zmęczoną twarzą.
Zaraz potem usiadł, bo nie miał już sił stać. Skrzydła stanowiące marny szkielet opadły. Ukrył twarz w dłoniach.
- Jestem taki zmęczony... tak bardzo. Dlaczego nie mogłem odejść? Kto z was mi to zrobił? Byłem już tak blisko. Prawie mi się udało. Niemal... umarłem. - skulił się patrząc gdzieś w bok.
Rakanoth prychnął gniewnie.
- Znów zamieniasz się w słabego władcę. Jesteś irytująco żałosny. Wstawaj! Mamy tu wyrocznię! Lepiej być nie mogło! Możemy ją zabrać do zamku. - powiedział idąc w jej stronę.
Dziewczyna pisnęła i naparła na barierę. Malheur zareagował natychmiast. Błysnęło zakrzywione ostrze sięgając gardła demona.
- Dotknij ją a stracisz ręce. - skierował drugie ostrze na dziewczynę. A właściwie obok i wystrzelił jasną wiązkę w barierę, otwierając małe przejście. - Uciekaj Charlotte. I obyśmy nigdy się nie spotkali. Tylko w snach. - powiedział smutno.

<Charlotte? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz