- Widzisz jest jeden problem. – machnęłam ręką i przybrałam swój własny strój – Ja się nigdzie nie wybieram.
Oparłam się o ścianę za mną. Malheur popatrzył na mnie ciekawie.
- A to, dlaczego? – spytał.
- Bo nie chcę być sama jedna wśród demonów. – wysyczałam jakby to było oczywiste.
- Ach tak… - mruknął jakby dało się na to coś zaradzić. Wskoczyłam na Lancelota.
- Dziękuję, ale … znajdź inną elfkę. Trochę mniej naiwną. – powiedziałam. Zebrałam się do galopu jednak parę metrów dalej przede mną pojawił się Malthael. Jeleń wyhamował ostro.
- Nie łatwo cię zniechęcić, co? – spytałam z ubolewaniem. Pokręcił głową.
- Ale ja nie idę. Wołami mnie tam nie zaciągniesz. – warknęłam.
- A tym da się? – obok niego pojawiły się metalicznie lśniące kruki wielkości konia.
- Błagam nie… - wyszeptałam.
(Malthaelu? Ja nie chcę ;-; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz