.

.
.
.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Tari - Cd. Desmodora

Kolejne westchnienie wyrwało się z ust elfki.
- Zrobię to. Ale muszę mieć pewność, że WSZYSCY pojmani zostaną uwolnieni zaraz po moim powrocie.
- Możesz być tego pewna. Staw się za godzinę w centrum obozu.- odparł wychodząc
Popatrzyła na trzymane przez nią zwoje papieru. Miała ochotę schować się i zapłakać nad swą głupotą. Lekkomyślność jaką się wykazała mogła zakończyć życie wielu wojowników, a tego nie chciała i musiała zrobić wszystko co było możliwe, byleby ich uratować. Uklęknęła przy ledwo żywym gryfie. Oddychał spokojnie, ale co chwilę z gardła zwierzęcia wydobywało się ciche charczenie. Delikatnie przytuliła Shadow'a. Chciał podnieść się, lecz nie miał na tyle sił. Ledwo zdołał poruszyć skrzydłem.
- Staruszku, spokojnie.- szepnęła, gładząc delikatne pióra- Wyzdrowiejesz, a ja wrócę cała i zdrowa... Obiecuję. Po wszystkim wrócimy do miasta, będziesz wygrzewał się przed kominkiem. Osiądziemy w jednym miejscu, nic ci nie zagrozi. Przysięgam.
Gryf wydał z siebie skrzek, który miał oznaczać zgodę na propozycję dziewczyny. Uśmiechnęła się pod nosem. Puściła go, powoli wstając. Poruszyła ustami mówiąc niemo "Żegnaj przyjacielu.". Uchyliła klapę, wpuszczając snopek światła. Sama zasłoniła oczy ręką, chcąc uchronić się od jasnych promieni. Wokół usłyszała szepty, nie zwróciła na nie uwagi. Jej myśli zajęła kolejna myśl, która wymagała podjęcia decyzji. Wodziła wzrokiem po polanie. Czuła się nieswojo wśród tłumu, choć każdy wykonywał określone zadanie. Czas uciekał, więc i ona musiała sprężać ruchy. Szybkim krokiem podeszła do wysokiego, barczystego demona, który stał na warcie, pilnując więźniów.
- Chcę porozmawiać z przywódcą pojmanych.- rzekła pewnie
- Każdy czegoś chce.- odburknął obrzucając ją lubieżnym spojrzeniem
- Niestety drogi panie, jestem zajęta.- skłamała- A poza tym nie jesteś w moim typie.
Wymruczał ładny łańcuszek przekleństw, wpuszczając ją do namiotu. Znów musiała przywyknąć do mroku. Jednak bez trudu rozpoznała rzucającą się w oczy, białą czuprynę Dantego. Zakradła się, tylko po ty by przytulić mężczyznę. Już miał ją odepchnąć, ale na czas zorientował się kto go "napadł".
- Tari?!- zawstydził się wyraźnie
- A któż inny odważyłby się tknąć wielkiego Dacaratha?- zachichotała
Odczepiła się od niego i usiadła obok, tak by utrzymać kontakt wzrokowy.
- Nic ci nie zrobili?- zapytał
- Nic... na całe szczęście. Co prawda próbował mnie zastraszyć, ale odwdzięczyłam mu się trochę zbyt odważną postawą. Tylko najważniejsze jest to, że niedługo będziecie wolni. O ile wszystko pójdzie po mojej myśli.
- Pójdzie po TWOJEJ myśli?- zdziwił się, pewnie nie sądził, że była zdolna dogadać się z przywódcą demonów
- Yhm, czasem się na coś przydam.
Spróbowała wstać, ale białowłosy powstrzymał ją.
- Dante, możesz mi zaufać. Jestem dużą dziewczynką.- uśmiechnęła się uspokajająco
< Dante?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz