.

.
.
.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Alex - Cd Kossa

Nie zamierzałam posłuchać rady od Kossa. Czy on się uważa za jakiegoś stróża nocnego? Stałam dalej. Chłopak dawno zniknął mi z oczu, lecz jego towarzyszy nie. Popatrzyłam na koto-podobnego. Patrzył swoimi wielkimi oczami na mnie. Zapytałam:
- No co? Czemu tu stoisz? Idź do swojego przyjaciela.- Przypomniałam sobie zmiennokształtnego. Jego towarzysz siedział przede mną i nie chciał odejść. Powędrowałam w stronę powrotną do domu. Kot szedł w drobnej odległości ode mnie. Starałam się nie zwracać na białą plamkę za mną szczególnej uwagi, może wtedy sobie pójdzie. Weszłam cichutko do domu. Nie był to jakiś pałac. Był to jednopiętrowy dom. Po prawej od wejścia stał duży stół, otoczony przez ciemne drewniane krzesła. Zaraz po tym umiejscowiona była średniej wielkości kuchnia, która była w kolorach brązowym i szarym. Za kuchnią znajdowała się mała spiżarnia. Po lewej stronie od wejścia były nasze pokoje. Weszłam do mojego. Przywitałam się z Artemisem. Połasił się delikatnie o moją nogę. Schowałam się za szafę i przebrałam się w ciemną i trochę starą koszulę nocną. Położyłam się wraz z moim kotem na łóżku. Gdy byłam w letargu usłyszałam stukanie w szybę. Trochę się przestraszyliśmy. Zapaliłam szybko świeczkę. Podeszłam ostrożnie do okna. Okazało się że to Lokoi uderza łapką w szkło. Gdy mnie zauważył, przestał. Usiadł spokojnie na parapecie i zaglądał przez okno. Uchyliłam je lekko by kot mógł wejść. Powiedziałam udając urażoną:
- Czemu się nie słuchasz? Wiem że nie jestem twoją właścicielką, ale mógłbyś się posłuchać i odejść... Dobrze, tej nocy możesz zostać. - Zobaczyłam poruszające gałęzie krzewów zza budynku. Chyba domyślam się o co chodzi, ale może się myliłam. Artemis obwąchiwał kocura, lecz ten nie był tym zachwycony i prychnął na mojego kota. Arti zrozumiał o co chodzi i zostawił go w spokoju. Lokoi ułożył się na najwyższej półce i zasnął. Zajrzałam na zewnątrz. Zobaczyłam cień wychodzący z krzaków. Wiedziałam że to był Koss. Położyłam się i zasnęłam. Następnego ranka musiałam jechać do miasta załatwić kilka spraw. Coś mi mówiło że jeszcze się spotkamy.

< Koss? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz