Skrzydlata Groza
Kath
zamarła. Atak miał zostać dokonany… przez nią? To czysta kpina! Przecież to ona
najbardziej, oprócz świętej pamięci ludzi, ucierpiała na tym najbardziej!
Jeżeli nie, to czego niby demony miały od niej chcieć? Nie była przecież im
potrzebna, chyba że…
- Medalion…
- mruknęła do siebie, a jej źrenice niebezpiecznie się rozszerzyły.
Właśnie
teraz, medalion parzył jej skórę. Czuła go, a raczej jego niebezpieczną moc.
Nikt, powtarzam NIKT nie wiedział, że dziewczyna go posiada. Odebrała go kiedyś
wysoko postawionemu demonowi.. a raczej Władcy. Niemal na pewno nazywał się
Raphael.
I był bardzo
pożądany przez inne demony.
Tylko
dlaczego Desmodor wcale się o niego nie pytał? O co mu chodziło? Może chciał,
żeby sama do niego przyszła? Albo po prostu nie wiedział, że to ona go posiada.
- To musi
być żart – syknęła – ja nie mam układów z demonami!
- A niejaki
Rakanoth?
- To.. –
zawahała się, po czym dodała z bólem – to nic, jedynie uratował mi życie.
- Nie
obchodzi mnie to – Frost zmrużył oczy – zostaniesz przesłuchana.
- Nie. Ma.
Mowy.
Niemal w
jednej chwili obróciła się i wskoczyła na konia. Skrzywiła się, czując ranę,
ale zignorowała to. Popędziła konia przed siebie, po drodze z ledwością
omijając ludzi. Powoli traciła przytomność, jednak jechała dalej. Miała dość
tego wszystkiego.
Miała dość
bycia wojowniczką i bycia na czyichś rozkazach.
Myślała
nawet, czy nie opuścić Heladosów, jednak to by się wiązało od razu z
zhańbieniem jej rodu.
<Pan
Dante, Frost, Rakaś? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz