.

.
.
.

wtorek, 3 lutego 2015

Od Flawii - Cd. Serana

Flawia stała i patrzyła na dłoń Serana. Miała szansę na uwolnienie się od zabójcy, jednakże dziewczyna wcale nie chciała tego robić. Była pewna że lepszego towarzystwa na dzisiejszy dzień sobie nie znajdzie. Poza tym już kilka razy rozmawiała z zabójcami, ostatnio jadła obiad w karczmie z zabójcą. Ale nie wytrzymał zbyt długo w jej towarzystwie. Zawsze denerwowała ludzi, nie wie w jaki sposób, ale ludzie nie lubi jej towarzystwa. Tylko dzieci przyczepiały się do Flawii, niczym rzepak psiego ogona.
-Seranie... Czemu pytasz się mnie czy chcę spędzić dzisiejszy dzień w twoim towarzystwie? Przecież to logiczne, że lepszego towarzysza na dzisiejszy dzień nie znajdę. Tylko nie wiem kto pierwszy od kogo będzie chciał się uwolnić. - Powiedziała dziewczyna podając dłoń mężczyźnie. Uśmiechnęła się i szybko ją jednak zabrała.
-Myślę że pani pierwsza będzie chciała się ode mnie uwolnić. Mało kto wytrzymuje przy mnie...
-Przy mnie też, chciałabym zauważyć, że póki co nie mam zamiaru od pana odchodzić. Zrobię to tylko wtedy gdy będę tego chciała, chyba że mnie do tej pory pan mnie zabije. Ale jak mówiłam, nie boję się śmierci. - Dziewczyna wyminęła Serana i zrobiła kilka kroków przed na przód gdy nagle zatrzymała się, odwracając się na pięcie. - Gdzie tak w ogóle teraz pójdziemy?
-Niech pani wybiera.
-Nie jestem żadną panią, jestem Flawia. - Powiedziała dziewczyna unosząc głowę i zakładając ręce na piersi. Zawsze twierdziła że nazywanie jej panią było zbędne. Jedynie słudzy musieli to robić, a Seran nie był jej sługą.
-Oczywiście... Panienko Flawio. - Odpowiedział Seran z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna już chciała wziąć kamyk, który leżał obok niej i rzucić nim z całej siły w mężczyznę.
-Nie drażnij mnie, bo zrobię się niemiła. Ale i tak nie puszczę cię. Chodźmy do cukierni, zjadłabym coś słodkiego.
-W takim razie idźmy tam.
Flawia ruszyła powoli przez ścieżkę w parku. Mężczyzna po chwili zrównał się z nią, znów o czymś myślał.
-Zdecydowanie za dużo czasu spędzasz w swojej głowie. Dlaczego przyjechałeś do miasta?
-Tak po prostu. Może chciałem kogoś zabić.
-W takim stroju? To nie lepiej jest się wtedy wtopić w tłum? Nikt cię wtedy nie rozpozna... Więc po co tu przyjechałeś?
-Może po to samo co pani?
-Jestem Flawia... Raczej nie musiał pan uwolnić się od swoich rodziców. Oni na prawdę mnie denerwują, ostatnio przeniosłam się na dwie noce do karczmy.
-Nie martwili się o ciebie?
-Nie, przyzwyczaili się już do moich zniknięć. Martwią się raczej o to że przeze mnie ludzie będą o nich źle myśleć... No ale cóż, nie pozwolę nikomu kierować moim życiem. Nikt nie ma prawa kazać mi robić coś czego nie chcę. - Dziewczyna szła razem z Seranem przez park, Flawia nie odzywała się myśląc o swoich rodzicach. Dziś miała mieć gości, wiedziała jednak w jakim celu mieli tu przybyć. Jej rodzice na prawdę byli uparci, nadal twierdzą że Flawia stanie się w końcu jak jej siostra. Co za naiwni ludzie, głupcy. Po jakimś czasie oboje dotarli do niewielkiej cukierni. Dziewczyna weszła do środka, spojrzała na słodkości. Jej wzrok przyciągnęło ciasto przekładane jakimś jasnym kremem, a na wierzchu posypane orzechami. Dziewczyna pociągnęła Serana za ubranie i wskazała ciasta. Nie była uzależniona od słodyczy, ale lubiła je czasem, a szczególnie wtedy gdy miała gorszy dzień. W jakiś sposób poprawiały jej humor. - Ja zapłacę, a ty wybierz coś. Ja wezmę te ciasto z orzechami na wierzchu, myślę że może być dobre.

~Seran? Nawet nie próbuj płacić.~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz