.

.
.
.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Serana - Cd. Flawii

Czy czułem się źle? Nie odczuwałem żadnych oznak choroby, właściwie to nie dolegało mi nic. Co prawda zdziwiła mnie niezwykle wypowiedź Flawii, jednak prędzej bym skonał, niż się do tego przyznał. Swoja odwagą zaimponowała mi. Zrobiła coś, czego nie uczyniłoby tak wielu ludzi. Zaufała mi, jako jedna z tak małej garstki osób w moim nędznym życiu. Nie mogłem tego zaufania zmarnować, to mogłem sobie przysiąc na wieki. Tak bardzo chciałbym stwierdzić, że mogę uwierzyć w słowa tej dziewczyny i zostać panem swego losu. Niestety, nie było tak łatwo. Byłem już raczej w pewnym stopniu przyzwyczajony do swojego życia, nie wyobrażałem sobie innej ścieżki. Dotykając tak jej płomiennych włosów wyczuwałem jej obecność, teraz jednak mogłem tylko na nią patrzeć. Faktycznie, poczułem się słabo gdy dotknęła mojego czoła, jakby na jej słowa choroba sama do mnie przyszła, siejąc zniszczenie mego organizmu. Wyprostowałem się powolnie, niczym stary żółw na słonecznej plaży i rzuciłem Flawii krótkie spojrzenie, podczas którego ponownie obejrzałem ją od czubka głowy aż po kraniec stóp. Czy mogłem faktycznie w nią uwierzyć, upewnić się, że mi ufa? Nawet nie wiedziała, ile musiałaby poświęcić by to zrobić. Lepiej już uciec, to łatwiejsze. Postanowiłem jednak w końcu jej odpowiedzieć, bo inaczej niechybnie zabrałaby mnie do szpitala, a tam nie chciałbym się znaleźć nawet za największe skarby i zaszczyty tego świata.
- Pani... Gdyby pani wiedziała, jak słabo mi się zrobiło po pani słowach. Musiałby pani tego doświadczyć na własnym ciele, pani. A jednak jest dobrze. Po prostu mnie pani... zaskoczyła. To chyba nie jest dobre słowo... Pani mnie oszołomiła. Dokładnie tak. Nie spodziewałem się, że jeszcze ktoś mi zaufa.- westchnąłem z irytacja nad moim błędnym zlepkiem słów. Poprawiłbym go w tak wielu miejscach, nie dodawał tych głosowych załamań i przytoczonych myśli. Mimo to, wypowiedź zabrzmiała dosyć szczerze, bo taka właśnie była. Nie kłamałem tej dziewczynie, po prostu nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy i znów wypowiedzieć same fałszerstwa. Za dużo już wiedziała, za dużo zrobiła. Nie tylko dla mnie, ale i dla siebie. Mógłbym jej też zaufać, dla odmiany. Mógłbym się otworzyć, szczerze uśmiechnąć i opowiedzieć wesołą historię. Jednak tego nie czyniłem. Nie potrafiłem już ufać ludziom, szczególnie tak niezwykłym jak ona. Mało tego: ja już chyba nawet tego nie chciałem. Życie bowiem nauczyło mnie, że ci, którym się ufa, szybko potrafią zawieść nasze oczekiwania. Tak było z każdym napotkanym przeze mnie człowiekiem, więc po co miałbym znów ryzykować? Ludzie tak łatwo umierają, lub dają się skusić na złą stronę. Sam jestem człowiekiem, więc jestem tego w pełni świadom.
- To znaczy, że chcesz już iść do siebie?- zapytała dziewczyna, wyrywając mnie z zamyślenia. Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie, zostawiając po sobie ciemną pustkę. Próbowałem zrozumieć na tysiąc sposobów tak proste, łatwe pytanie. Przeciętna zagwozdka, na którą powinienem był odpowiedzieć jak machina. Mógłbym właściwie powiedzieć, że się zasmuciła, bo jej głos wydał mi się tak nieobecny, że aż dostałem gęsiej skórki. Możliwym jednak było, że po prostu coś mi się przesłyszało, źle odebrałem jej wypowiedź. Zapewne właśnie tego pragnęła, by sprytnie znaleźć się jak najdalej ode mnie. Najprawdopodobniej miałem jej już wtedy nigdy nie ujrzeć. Czy byłoby to dla mnie jakimś wielkim rozłamem? Podejrzewam, że smutek mógłby mnie ogarnąć na jakąś godzinę, może dwie.To i tak dużo, bo ja zazwyczaj nie żałuję i nie wspominam niczego. Chciałem jednak spędzić te ostatnie możliwe chwile właśnie z nią, z żadną inną osobą tego świata. Nie zachwyciłoby mnie nawet spotkanie z samą Wyrocznią! Kiedy miałem już stracić tego ptaka, wypuścić go na wolność, to najpierw musiałem go jeszcze po torturować za pomocą mojego towarzystwa. Przez moją twarz przebiegł grymas na tę myśl, nie lubiłem się nad nikim znęcać. Tak, to było zdanie wypowiedziane przez seryjnego zabójcę. Może i w myślach, ale jednak. Spojrzałem Flawii w oczy i zobaczyłem w nich tylko ciekawość, tak zgubną rzecz dla wielu osób chodzących jej ścieżkami. A jednak dzięki niej właśnie rozbudzała taki odruch wyjaśnień. Wziąłem głęboki wdech i zsunąłem się bezszelestnie z ławki. Podszedłem ten krok do kobiety, po czym uklęknąłem przed nią, jakbym właśnie miał się oświadczać. Oczywiście, nie takie były moje intencje. Jeszcze nie zwariowałem.
- Droga pani, to będzie dla mnie zaszczyt ci towarzyszyć. Wybór jednak należy do pani. Może panienka odmówić, a ja obiecuję, że zostawię ją w spokoju. Ale jeśli się pani zgodzi... no cóż, może pani być ciężko, bo tak łatwo się pani ode mnie nie uwolni.- zaśmiałem się serdecznie, mrużąc oczy. Tak, właśnie takie słowa chciałem wypowiedzieć. Następnie wstałem, otrzepując kolana i czekałem z wyciągnięta dłonią na jej reakcję. Bo jak wiadomo nie od dziś, każda akcja spotyka się z reakcją.

< Flawio? Ja coś nie potrafię tej złości pokazać>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz