Poczerwieniała na twarzy. Miała przebrać się przy nim?!
- Em... ale wyjdziesz, tak?- powiedziała dziwnym tonem
Chłopak uniósł pytająco brew. Tak, chciał żeby rozebrała się w jego obecności.
- Ty zboczuchu! Wyłaź stąd! Już!- wrzasnęła łapiąc losowy przedmiot
Zaczęła celować nim w zdezorientowanego maga. Na całe szczęście umknął,
inaczej dostałby czymś zimnym, metalowym... łyżką. Odetchnęła z ulgą.
Czuła straszne zimno, miał rację. Jeszcze chwila i złapie jakieś
choróbsko. Odłożyła sztuciec na miejsce, podeszła do szafy. Otworzyła
drzwiczki, a mina jej zrzedła.
- To chyba jakiś niesmaczny żart.- burknęła widząc same męskie ciuchy
No nic, jak dają to bierz. Wyjęła koszulę i jakieś spodnie. Położyła je
tuż obok. Zacisnęła delikatnie palce na wstążce. Pociągnęła ją, a suknia
upadła na drewnianą podłogę. Zadrżała.
- Szybko Ann, szybko. Chyba nie chcesz opieki tego... zboczucha.- wyszeptała wkładając spodnie
O dziwno nawet pasowały, tylko nogawki były trochę za długie, więc
podwinęła je. Usłyszała stłumiony chichot. Oj, teraz przegiął. Odruchowo
odwróciła się w stronę drzwi, lecz w porę zasłoniła piersi rękami.
- Wynoś się, inaczej poznasz mój gniew.- warknęła pół-żartem
- Bo co mi zrobisz?- wyglądał na zadowolonego
- Bo... uh! Po prostu chcę założyć bluzę, bez uczucia, że zawieszasz na mnie swój wzrok!
- Bo?
- Oj, no proszę.- jęknęła
- Dobra, już nie patrzę.
Uniósł głowę, wbijając spojrzenie w deski. Dziewczyna w ekspresowym
tempie ubrała się w bluzę i zapięła guziki. Wyglądała jakby miała na
sobie o wiele za duży worek.
- Już, tylko się nie...
Za późno, wybuchnął śmiechem. Bardzo głośnym. Długo nie wytrzymała,
zawtórowała mu. Kiedy jako-tako udało im się uspokoić- podeszła do
Alastora.
- Em... no ten tego...- zaczęła niepewnie
- Coś się stało?
- Bo... muszę jeszcze na chwilę skoczyć do domu.
- Po co?!- zdziwił się
- Przykładowo po ubrania, kotka czy moje latające ustrojstwo. A teraz dom stoi pusty, więc to najlepszy moment.
Mężczyzna zastanawiał się przez kilka minut. W końcu odpowiedział...
<Alastorze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz