Postanowiłam spędzić dzisiejszy dzień na treningu w lesie. Tak jak
kochałam występować, to nowe, jeszcze niewyuczone sztuczki wolałam
ćwiczyć w samotności. Nawet nie wiem ile czasu spędziłam w głuszy.
Właśnie ćwiczyłam nowy popis poi gdy jedna z piłeczek odczepiła się od
łańcuszka i potoczyła się gdzieś daleko. Pobiegłam za nią starając się
nie tracić jej z wzroku. Nawet nie zauważyłam przechodzącego drogą
mężczyzny i w pełnym biegu wpadłam na niego odbijając się i upadając.
Potarłam się skrzywiona po obolałej części tylnej. Mężczyzna przeprosił
mnie i pomógł mi wstać.
-Nie widziałeś może przelatującej piłeczki?- Zapytałam lekceważąc
poprzednią sytuacje. Rozglądałam się uważnie mając nadzieje że dojrzę ją
gdzieś w krzakach.
-Czy taką?- Chłopak podniósł do oczu moją zgubę.
-O tak! Właśnie tę!- Ucieszyłam się i wyciągnęłam po nią rękę, ale on
momentalnie ja odsunął z dziwnym uśmiechem. -Dziękuję że ją znalazłeś i
proszę oddaj mi to.- Wyciągnęłam się jeszcze mocniej a on oddalił. Bawił
się mną.
-A czy powie mi panienka jak ma na imię?- zapytał.
-Lu.- Uśmiechnęłam się i błyskawicznym ruchem porwałam swoją własność. Z zadowoleniem ją podrzuciłam i schowałam do kieszeni.
-A ciebie jak zwą?- Spojrzałam na mężczyznę.
<Nathaniel?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz