Katharsis zesztywniala. Władca Otchłani? Nie myślała dużo. Uniosla nogę, a z czubka buta wyłoniło się małe ostrze. Nie zrobiła mu krzywdy, ale sprawiła, że był zmuszony odskoczyc do tyłu. Zebrała w sobie ostatnie siły i zraniła jego klatkę piersiową, przy okazji rozdzierajac koszule demona. Po chwili opadła na podłogę, dysząc ciezko. Podobnie jak ostatnio, rana demona zasklepila się szybko. Bok Kath strasznie piekł, sprawiając dziewczynie straszny ból. Jej oddech stawał się urywany, a wzrok się zamazywał.
- No dziewczynko, chyba pora z tym skończyć. - Warknął Rakanoth i szarpnął ja do pionu.
- Katharsis? - Luke pojawił się obok niej i spojrzał na demona.
- To że tu jesteś, nie znaczy, że możesz zabawiać się z naszymi kobietami.
.
.
.
Oj, przegial. I chyba Rakanoth też o tym wiedział. Kath zacisnęła pięści i niemal nie skończyła na rycerza. Mimo kiepskiego stanu chwyciła go za kołnierz koszuli i przyparla do ściany.
- Kto się tu zabawia?! - Warknęła. - Wasze kobiety? Niedoczekanie.
- Katharsis, nie oszukujmy się. Nie jesteś tu po to, by walczyć. - Arogancki uśmiech pojawił się na twarzy Luke'a.
Bez krzty delikatności odepchnął ją od siebie w ręce demona, który stał tuż za nią. Wszyscy obecni wiedzieli, że jeśli ktoś nie przytrzyma Kath, rzuci się na Luke'a by go zabić, a przynajmniej porządnie okaleczyć.
<Rakaś? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz