Caitlyn spojrzała przerażonym wzrokiem na Garudę, po czym chwyciła go za ledwo zmaterializowaną dłoń. Próbowała go odepchnąć.
- Puszczaj - wychrypiała.
- Masz szczęście, że nosisz tą bransoletę. - Wysyczał i zniknął.
Cait mruknęła pod nosem parę nieprzychylnych słów pod adresem Rakanotha. Jak mógł ją w to wpakować?! Dotknęła sinej szyi i kaszlnęła głośno. Łzy pociekły po policzkach i zaraz okryła się inną suknią. Dlaczego ją zaatakował? Przecież ją oszukali!
- Garudo?
Cisza.
- Jeżeli moja krew była potrzebna do rytuału zamknięcia - wyszeptała cicho - to czemu by nie użyć jej do uwolnienia cię?
Cisza znowu. Caitlyn zamknęła się w sobie.
A ma za swoje! Przecież to jego wina, że był tak okrutny! Mógł nie dawać innym powodu do buntu!
Uderzyła pięścią w ścianę i syknęła z bólu. Dlaczego tak było? Założyła pelerynę i wyszła z komnaty. Ruszyła w stronę wyjścia z pałacu, gdzie strażnicy podążyli za nią, jako jej ochrona. Tak było zawsze, ilekroć próbowała wyjść z tej przeklętej klatki. Ruszyła w stronę gidlii magów i weszła do środka. Zdjęła kaptur z głowy i ruszyła do biura mistrza. Rycerze nie odważyli się wejść za nią. Akolici rozpoznali Akolitkę i schodzili jej z drogi wraz z głębokimi ukłonami.
- Albercie - zaczepiła jednego z chłopców.
- Tak, Lady? - Spojrzał na nią z szacunkiem.
- Zaprowadź mnie do Asmistusa, proszę.
Kiwnął głową i zaprowadził księżniczkę do biblioteki. W środku roiło się od młodych uczniów i uczennic. Przy jednym ze stołów siedział sam Mistrz, czytając jedną z grubych ksiąg. Cait podeszła do niego szybko i uderzyła ręką w stół. Zaciekawiony mag spojrzał w górę.
- Lady Caitlyn.
- Potrzebuję rytuału, który uwolni duszę i zwróci ją ciału - powiedziała, a mag wciągnął ze świstem powietrze.
<HaloHalo? ^^>
- Puszczaj - wychrypiała.
- Masz szczęście, że nosisz tą bransoletę. - Wysyczał i zniknął.
Cait mruknęła pod nosem parę nieprzychylnych słów pod adresem Rakanotha. Jak mógł ją w to wpakować?! Dotknęła sinej szyi i kaszlnęła głośno. Łzy pociekły po policzkach i zaraz okryła się inną suknią. Dlaczego ją zaatakował? Przecież ją oszukali!
- Garudo?
Cisza.
- Jeżeli moja krew była potrzebna do rytuału zamknięcia - wyszeptała cicho - to czemu by nie użyć jej do uwolnienia cię?
Cisza znowu. Caitlyn zamknęła się w sobie.
A ma za swoje! Przecież to jego wina, że był tak okrutny! Mógł nie dawać innym powodu do buntu!
Uderzyła pięścią w ścianę i syknęła z bólu. Dlaczego tak było? Założyła pelerynę i wyszła z komnaty. Ruszyła w stronę wyjścia z pałacu, gdzie strażnicy podążyli za nią, jako jej ochrona. Tak było zawsze, ilekroć próbowała wyjść z tej przeklętej klatki. Ruszyła w stronę gidlii magów i weszła do środka. Zdjęła kaptur z głowy i ruszyła do biura mistrza. Rycerze nie odważyli się wejść za nią. Akolici rozpoznali Akolitkę i schodzili jej z drogi wraz z głębokimi ukłonami.
- Albercie - zaczepiła jednego z chłopców.
- Tak, Lady? - Spojrzał na nią z szacunkiem.
- Zaprowadź mnie do Asmistusa, proszę.
Kiwnął głową i zaprowadził księżniczkę do biblioteki. W środku roiło się od młodych uczniów i uczennic. Przy jednym ze stołów siedział sam Mistrz, czytając jedną z grubych ksiąg. Cait podeszła do niego szybko i uderzyła ręką w stół. Zaciekawiony mag spojrzał w górę.
- Lady Caitlyn.
- Potrzebuję rytuału, który uwolni duszę i zwróci ją ciału - powiedziała, a mag wciągnął ze świstem powietrze.
<HaloHalo? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz