.

.
.
.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Calipso - Cd. Leo

Calipso aż zdrętwiała z zaskoczenia. Leo Valdez przepraszający za cokolwiek? Ten Leo Valdez, którego tak nienawidziła, jednocześnie czując do niego coś więcej niż sympatię? Niemożliwe. Po tym, jak go traktowała go Ogygii, jak uderzyła go w kuźni, on ma jeszcze czelność przepraszać ją?! W całym swoim długim życiu pod postacią nimfy nie widziała kogoś tak sprzecznego.
Jakby z oddali dotarł do niej głos Leona:
- Calipso? Calipso, proszę powiedz coś. Nie patrz się tak przed siebie, proszę. Naprawdę nie chciałem cię tak zostawić. To nie miało tak wyjść. – poczuła jak szorstka dłoń dotyka jej ramienia, a chwilę później twarz chłopaka przesłoniła jej widok na tętniące życiem miejsce. Dawno już nie miała okazji widzieć tak kolorowego miejsca, wypełnionego przeróżnymi zapachami. Gwarno tu było, a dziewczyna nie mogła się nadziwić jak wiele spraw do załatwienia może mieć przeciętny człowiek. Zanim Valdez zasłonił jej widok, od dłuższego czasu obserwowała przygarbioną staruszkę, która wciąż przechodziła od stoiska do stoiska, coraz bardziej obładowana torbami. Dlaczego nikt nie pomoże jej tego dźwigać?
- Calipso! – tym razem głos chłopaka wyrwał ją z zamyślenia. Drgnęła lekko i zdziwiona uświadomiła sobie, że Leo dalej przed nią stoi.
-Nie. –dziewczyna tylko to potrafiła z siebie wydusić.
- Co? Cal, jakie nie? – Leo lekko się zaniepokoił.
- Nie przepraszaj mnie. Nie masz prawa. – widziała, że Valdez chce coś powiedzieć, lec z uciszyła go gestem ręki. – Nie masz prawa i nie powinieneś mnie przepraszać. To tobie należą się przeprosiny. Za Ogygię, za kuźnię…- ręce nifmy zaczęły lekko drżeć, więc sięgnęła to swojego chlebaczka i wyciągnęła z niego zmasakrowaną koszulkę. A raczej jej kawałek.
- Cały czas nosiłaś tą szmatkę przy sobie? Cal…
- Tak. Zrobiłam ja dla ciebie, kiedy zmieniłam o tobie swoje zdanie. Miała być niezniszczalna… A ty nawet ją potrafiłeś zepsuć…- uśmiechnęła się nieznacznie.
<Leło?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz