- Ja natomiast znam nieznośnie panny, które myślą, że jak wkurzą
człowieka to im ujdzie na sucho. – warknąłem uspokajając się nieco.
Usiadłem naprzeciwko Lu.
- Nie zamierzam się z tobą patyczkować. – odwołałem ciernie i wyszedłem, a za mną Rakanoth.
- Muszę z tobą pogadać. – powiedziałem do niego – Czy na twój widok dziewczyny też reagują agresją?
- Czasami…
Pokręciłem głową i skierowałem się w stronę tylnego wejścia do zamku.
Tutaj właśnie znajdował się ogród. Usiadłem na ławce. Zza róż wyszła
Lurinna.
- Przepraszam. Trochę mnie poniosło, możesz wracać. – szepnąłem
odchylając głowę i patrząc w niebo. Dziewczyna usiadła obok mnie.
- Nie chcę żebyś się tu męczyła. Jak chcesz mogę cię odstawić do domu. – popatrzyłem na swoje ręce.
(Lu?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz