- Wycofać się! - krzyknął jeden z wojowników a drugi zagrał na rogu krótki sygnał.
Reszta sił wroga natychmiast wykonała rozkaz i zaczęła ostrożnie zbliżać się do pobliskich zabudowań. Rakanoth miał inny plan. Okręcił się wokół własnej osi i atakował nieustannie ostrzami. Kilku wojowników zbiegło i ukryło się w wielkim domostwie. Demon już chciał za nimi ruszyć ale ponownie znikąd pojawił się Asmistus. Jego głośne oklaski niosły się po pustym mieście. Wszyscy ludzie widząc siły otchłani wycofali się z obawą do piwnic.
- Brawo. - powiedział ale w głosie pobrzmiewała drwina.
- Co ci się jeszcze nie podoba? - prychnęła Nicole.
- Ależ nic moja droga. Przecież was chwalę.
- Właśnie to mnie martwi - mruknął Rakanoth chowając broń. - Blokujesz nam drogę.
- Nie dojdzie tu do rzezi moi mili. - powiedział ostro.
- Dlaczego? - zapytała zaskoczona Nicole.
- Bo na to nie pozwolę. - stwierdził krzyżując ręce na piersi.
- Nie sądzę abyś mógł... - zaczęła, ale zamarła widząc jego irytujący uśmiech.
- Odebrałem wam moce. Nie sądzisz, że mogę znacznie więcej?
- Czego od nas chcesz! - zapytała ostro.
- Nie wiem. Właściwie niczego. Spotkaliśmy się przypadkiem i tak samo odejdziemy. A Heladosi są nieoficjalnie pod ochroną władcy krainy. Jeszcze raz powtarzam, nie dojdzie do masakry.
<Nicole? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz