.

.
.
.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Lurinny - Cd. Nathaniela

Oparłam się łokciem o stół i lekceważąco spojrzałam na sufit.
-Już, już nerwusie, bo ci żyłka pęknie.- Westchnęłam, facet zdenerwował się jeszcze bardziej.
-Uważaj bo...- warknął rozkładając nietoperze skrzydła.
-Bo co? Nakrzyczysz na mnie? Zjesz mnie? Po torturujesz?- Prychnęłam pogardliwie. -Znalazł się pan i władca wszechmocny...- Wywróciłam oczami. Każdy mój kolejny akt ignorancji sprawiał że facet wkurzał się jeszcze bardziej, a kolce zbliżały do mojego gardła.
-Znam takich jak ty lepiej niż ci się wydaje o panie!- Ostatnie wypowiedziałam bardzo pogardliwie. Miałam wrażenie że zaraz żuci się na mnie. Ale jakoś bawiło mnie granie mu na nerwach. -Opici władzą, wydaje im się że mogą wszystko.- Wstałam nawet nie dotykając kolców. Spojrzałam w zielone oczy rozmówcy z dumą i pewnością siebie. W tym momencie do komnaty wszedł inny mężczyzna zapewne wezwany Rakanoth. Delikatnie skinął głową i podszedł do Nathaniela. Teraz przyglądałam się obu. Nagle niewidzialna siła znów posadziła mnie na krześle. Zsunęłam nie na nim i założyłam ręce niczym obrażone dziecko. Znów głośno westchnęłam podmuchem odganiając grzywkę która spadła mi na oczy.

<Nathaniel? Rakanoth? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz