.

.
.
.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Lurinny - Cd. Nathaniela

Obaj wyszli gdzieś zostawiając nie samą w głuchej komnacie. Siedziałam chwile nerwowo stukając palcami o blat stołu. Zostawili mnie ot tak sobie? Nawet nie wiem gdzie ja u diabła jestem! Warknęłam pod nosem kilka przekleństw po czym wstałam poszukać owego króla... Włóczyłam się chwile po korytarzach aż w końcu znalazłam wyjście. Gdy stanęłam w słońcu zauważyłam że jestem w ogrodzie. Zauważyłam jednak jakąś postać za krzakami podeszłam by spytać o drogę, ale okazała się że to Nathaniel. Spuściłam ramiona gotowa na kolejną część monologu świadczącym o jego pysze. Zdziwiłam się słysząc jego zrezygnowany ton. Mógł być to podstęp, ale jakoś tak zrobiło mi się go żal. Usiadłam koło niego, zachowując jednak pewną odległość.
-Było by miło bo pogubiłam się w tym pałacu.- Zaśmiałam się. -I szczerze mówiąc nie męczyła bym się i nie byłabym taka, gdybyś zapytał mnie o zgodę, potraktował jak gościa, a nie więźnia, nie chełpił się tak swoja pozycją...- Wyliczałam wszystko to na palcach ja dziecko wymieniające prezenty jakie chce. -I przede wszystkim gdybyś nie zachował się jak nadęty bufon.- Mówiąc to nadęłam się jak żaba co miało pokazywać jako go widziałam. Teraz naprawdę nie wiedziałam czy zdenerwowałam go jeszcze bardziej czy rozbawiłam, a może po prostu mnie olał.

<Nathaniel? :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz