.

.
.
.

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Charlotte - Cd. Rakanotha

Siedziała przed własną matką, ledwo mogąc na nią spojrzeć, by ból nie dobierał się do jej serca. Zamknęła oczy, kiedy usłyszała szuranie odjeżdżającego krzesła. Desmodor wstał i spojrzał na wszystkich z uwagą. Spojrzenie zatrzymał dłużej na Amatis po czym powiedział donośnym tonem
- Lady Amatis miała wczoraj wieczorem wizję - powiedział, a wszyscy umilkli.
Patrzyli na kobietę z zaskoczeniem a także z rezerwą.
- Co zobaczyła? - Raphael odchylił się na krześle i uśmiechał się kpiąco.
- Muspelheim w ogniu.
- To chyba normalne - prychnął.
- Nie był to normalny ogień...
- Heladosi zaatakowali - wtrąciła się Lotte, a wszystkich wzrok tym razem padł na niej.
Amatis spojrzała z niedowierzaniem, a Malthael przyglądał się dziewczynie z powagą. Jej oczy błyszczały, a umysł był gdzie indziej.
- Zmobilizowali wszystkich rycerzy trzech zakonów, trzej mistrzowie zjednoczyli siły...
Nim zdążyła coś dodać, wizja się urwała, a drżąca Lotte wróciła do rzeczywistości. Zrobiło jej się zimno, a oczy łzawiły. To była jej pierwsza próba nakierowania przyszłości. I się udało - niestety, z skutkami ubocznymi. Było jej zimno jakby byli w krainach lodu, oczy łzawiły i cała drżała. Strasznie pobladła i poczuła się słabo.
- Coś jej jest... - wyszeptał Rakanoth jakby do siebie.
- To nie jest teraz ważne - warknął Zilean, najstarszy z wieku jak i z wyglądu. - Powinniśmy przygotować armię!
- Musimy się jakoś bronić - podpowiedział Raphael - ich pierwszym celem będą wyrocznie. Bez nich nie mamy tak widocznej przewagi...

<? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz