-Na prawdę muszę wchodzić jeszcze raz?-zapytała umęczona
-Tak. Weszłaś jak wieśniaczka lub dziewczyna ze służby tym czasem musi bić od ciebie królewska potęga-odparł poważnie
Prychnęła cicho jednak wyszła. Plecy prosto..jakby połknęła kij...brzuch
wciągnięty, chodź nie musiała tego robić bo opinający talie gorset oraz
jej naturalna budowa stwarzały bardzo wąską talie. Odpowiednim ruchem
podniosła zbyt długi przód sukni...Widziała to u odwiedzających pałac
dam. Weszła do komnaty z wysoko uniesioną głową i odpowiednio
niewzruszoną miną. Malthael na ten widok uśmiechnął się z przekąsem.
Odsunął krzesło na którym zasiadła.
-Hmm..nie było tak źle...-stwierdził
-Nie rozumiem jak damy mogą wytrzymywać w gorsetach...to prawdziwa męka..
-No widzisz...Jak trzeba tak trzeba
-Suknie są ciężkie i mają ogrom materiału...
-Nie narzekaj, trzeba teraz tłumaczyć ci obyczaje przy stole.
Dziewczyna spojrzała. Było kilka rodzaj sztućców, demon po kolei
podnosił je z zastawy i tłumaczył do czego służą. Tym kroisz ryby, tym
mięsa, to jest nóż do deserów, a to do sałat i jeszcze do owoców.
Clarissa westchnęła cicho..
-Musisz się nauczyć co używa się do czego, jeszcze później maniery, odpowiednia sylwetka podczas posiłku, chód już jako tako...
-Ty chcesz mnie tym zamęczyć..
Maltiś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz