Kapitan podbiegł do dziewczyny i chwycił mocno za przed ramiona
- Co się dzieje?
Czuł lodowate macki strachu pełznące wzdłuż kręgosłupa. Meg ze łzami w oczach potrząsnęła głową wskazując na gardło. Delikatnie dotknął łabędziej szyi ale nic tam nie było. Zdecydowanie musiała ponownie zobaczyć się z medykiem.
- Chodź. - stwierdził krótko i pociągnął ją za rękę do wyjścia.
Opierała się jednak. Nie, żeby zrobiło mu to jakąkolwiek różnicę. Był już wieczór więc jego siła wzrosła znacznie. Drobna istotka nie miała najmniejszych szans. Jakby jeszcze nieco mu się sprzeciwiała, zawsze mógł ją wziąć na ręce.
Ponownie niemal wyważył drzwi do kajuty medyka. Staruszek siedział przy stole na którym poustawiał liczne fiolki z eliksirami.
- Kapitanie? Co się znowu stało naszej małej laleczce?
- A jak myślisz? Mówić nie może.
Starzec klasnął w dłonie.
- Ale to niby źle?
Kapitan nie mógł wprost uwierzyć w te słowa.
- Jasne, że tak!
- Ale niech kapitan pomyśli. Taka niewolnica jest lepsza. Nie buntuje się, nie krzyczy... ideał.
Nessar pomasował obolałe skronie.
- Otaczają mnie idioci. - szeptał. Meg tymczasem dosłownie przywarła do ściany, drżąc z nerwów i zaskoczenia. - Gdybym chciał aby nie mówiła, wyrwałbym jej język kretynie. - warknął wściekły. - Znajdź sposób na wyleczenie tej... przypadłości.
Medyk westchnął.
- No dobrze. A kiedy zaczęła... milczeć?
Kapitan pomyślał przez chwilę.
- Kiedy się pojawiłem.
Medyk zaczął się śmiać ale zaraz przestał pod ostrym wzrokiem Nessara.
- No dobrze, więc jest uczulona na wampiry.
- Raczej nieee...
- No inaczej by ładnie śpiewała.
- Nie drażnij mnie, dobrze ci radzę.
- Zaraz poszukam w moich mądrych książkach podobnych przypadków. - westchnął starzec podchodząc do wielkiego regału.
<Meg? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz