Yunashi westchnął i spojrzał na nią niepewnie.
- Znam ludzi. - w oczach dostrzegła ból. - I to aż za dobrze. - poszedł wolno do wielkiego namiotu w którym zniknął brat.
Lurinna jeszcze przez chwilę stała niepewna co ma zrobić, ale nie mogła ich przecież zostawić samych. Mogli coś zepsuć. A przy niej będą teoretycznie musieli być grzeczni.
W środku mimo, że leżał jeden smok, pozostało jeszcze sporo miejsca. Yunashi rozmawiał o czymś cicho z bratem który wydawał się smutny. Gdy jednak spostrzegł Lurinnę rozpogodził się i uniósł łeb.
- Hej! Myślałem, że już nie przyjdziesz.
- No coś ty, miałabym cię zostawić? - zadrwiła z niepewnym uśmiechem. - Mówiłam, że nocuję z tobą.
- Co? - Yuni zamrugał zdumiony.
Lurinna uniosła nieco wyżej głowę i pewnym krokiem przeszła obok. Nie dostrzegła lekkiego uśmieszku mężczyzny. Zaczynała go coraz bardziej bawić.
- I jak? Chcesz spać na podłodze? - zadrwił, krzyżując ręce na piersi.
- Nie, mam koce. A ty?
Prychnął i pokręcił głową.
- Ja mogę być smokiem.
- Mhm, zwalisz nam na głowę cały namiot "panie wielkoludzie".
Zrobił się lekko czerwony ale zaraz zapanował nad emocjami.
- Nic nie szkodzi. Będę leżał obok ciebie i liczył na dodatkowy koc. - uśmiechnął się.
<Lurinna? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz