Clarissa siedziała na stole w zamkowej kuchni. Ostatnio nie miała za
wiele do zrobienia ponieważ dziewczyny ze szpitala zapewniły ją, iż
poradzą sobie same, a ta powinna przez najbliższy tydzień odpocząć bo i
tak i tak wciąż pomaga i „przemęcza się”. Chcąc czy nie w głębi serca
czuła, że za tym wszystkim stoi Des, który w ostatnim czasie wyjątkowo
często nalegał by zrobiła sobie przerwę w pracy.
-Co ty się tak mną przejmujesz?- zapytała go wtedy ze śmiechem
Jednak z rozmyśleń wyrwał ją głos Lilith. Clary cieszyła się, że o tylu
latach w końcu znów są tak blisko siebie. Cały wolny czas poświęcała na
rozmowy z siostrą i nikt poznawszy ich historię nie chciał przeszkadzać w
nadrabianiu długich zaległości
-Za cztery dni Władca ma urodziny, prawda?- rzuciła dziewczyna
-Który?- zdziwiła się Nephilim- Desmi?
-No..tak. Służba dużo o tym mówi ale ponoć sam Pan nie kazał nic robić, tłumaczono mi, że nie lubi swoich urodzin…
Młodsza z dziewczyn uśmiechnęła się zagadkowo, a gdy napotkała uważne spojrzenie starszej odezwała się:
-Już ja sprawię by ten dzień był przyjemny dla naszego Króla
-Skoro jesteś z nim tak blisko…- zaśmiała się Lili- Ponoć wszyscy już planują twoją koronację siostrzyczko!
-Plotki plotkami- uśmiechnęła się Clary biorąc do ręki z stojącej miski
obok jabłko i ugryzła je- Trzeba będzie dać im do zrozumienia, że ślub
jak i ta cała koronacja nie odbędzie się. Jestem pewna..a nawet wiem to!
Desmodor szuka raczej ładnej i mądrej kobiety, a którą z tych cech ja
posiadam? Żadnej… Weźmy taką wyrocznię- Amatis. O to właśnie ona jest z
nim bardzo blisko i posiada te cechy!
Starsza siostra posłała jej zirytowane spojrzenie i delikatnym ruchem na znak pouczenia klepnęła ją w głowę.
-No już. Koniec z takim gadaniem. Nie szukaj osoby w której Król mógłby się zauroczyć, skoro sama go nie kochasz.
Bordowo włosa spuściła zakłopotana wzrok, a widząc jej niezręczność blondynka zaśmiała się.
-No chyba, że ci się podoba…
-Nie!- szybka reakcja Clarissy wzbudziła podejrzliwość siostry-To
znaczy..Tak..Lubię go bardzo. Jest dla mnie taki miły i uprzejmy, ale to
tylko przyjaciel… Chyba..
-Chyba? Co przez to rozumiesz?
-Oj no… daj już spokój!
Nagle obok nich pojawiła się Gina. Tylko ona była w stanie mimo swojego
podeszłego wieku zajść je po cichu i dopiero słowem zwrócić na siebie
uwagę.
-Li, skarbie…. nie chciałabym wam przeszkadzać, ale sama rozumiesz… Czy
mogłabyś zanieść to Władcy Rakanoth’owi?- wskazała jakiś przedmiot na
półce- Po za tym mówił też że musi z tobą porozmawiać i wspominał coś
też o skrzypcach, więc czy byłabyś tak miła?
-Oczywiście- uśmiechnęła się do opiekunki po czym spojrzała na siostrę-No więc Rissa do tematu wrócimy później….
Wyższa z sióstr wstała i wygładziła suknię
-Jejku..ty wciąż używasz tego skrótu którym mówili rodzice?
Skończ..-mruknęła „Rissa”- Po za tym czepiasz się mnie i Desa a na
siebie i Rakanotha to już nie łaska spojrzeć?
-To całkiem inna sytuacja- odparła rzeczowo- Poznałam go wiele lat temu . To mój przyjaciel!
-Wmawiaj sobie- Nephilim wiedziała, że takimi słowami zdenerwuje siostrzyczkę o co teraz jej chodziło
-Wredota!- prychnęła Lili poznawszy się na żartach siostry
Już o chwili obie wyszły z kuchni-każda udając się w swoją stronę.
Kilka dni później Clarissa wyglądała przez okno swej komnaty rozmyślając
nad jutrzejszymi urodzinami Władcy. Czy to nad czym się skupiała
spodoba się mu, nie będzie zły a cały dzień przebiegnie po jej myśli?
Nazajutrz Rissa wstała bardzo wcześnie. O tej porze tylko mała część
służby była już na nogach, oraz oczywiście Desmodor który prawie nigdy
nie sypiał…
Clary stanęła przed szafą i żałowała, że jej jedyną garderobę stanowią
proste nijakie robocze sukienki w odcieniach szarości lub rzadziej w
kolorze bieli. Z zakątka szafy udało wydobyć się jej suknie inną niż
wszystkie- oprócz błękitnego koloru różniła się od innych koronką
zamiast materiału na plecach co czyniło ją bardziej strojną. Po ubraniu
jej część koronkowych pleców zasłaniały jednak włosy których dziewczyna
postanowiła dziś nie spinać, a nawet umalowała się lekko. Spojrzała na
swe odbicie w tafli lustra i westchnęła ciężko. Nic jej się w sobie nie
podobało i w tym właśnie momencie zaczęła zazdrościć licznym damą dworu
czy uprzywilejowanym kobietą. Większa część tych grup onieśmielała
nietuzinkową urodą a ich szafy były po brzegi zapełnione pięknymi
sukniami na każdą okazję. One na pewno nie miały takich kompleksów jakie
zauważyła u siebie osiemnastolatka. Szybko odwróciła się od lustra.
-Głupia-pomyślała- Nigdy nie miałam z tym takich problemów, a teraz tak
nagle zaczęłam zamartwiać się tym jak wyglądam i w co jestem ubrana…
Przecież powinnam zdusić w sobie jakąkolwiek nadzieje na jego względy…
Jestem tylko uzdrowicielką i koleżanką…
Spojrzała na zegar i przeraziła się ile czasu przetrwoniła na gapieniu
się w swoje odbicie. Wybiegła z komnaty, lecz już o kilku chwilach dane
było jej wpaść na Desmodora. Bez słowa wyminęła go i pobiegła dalej
czując na sobie zadziwione spojrzenie solenizanta.
W pokoju dla służby czekała już Lilith której zadaniem było poprawienie ewentualnych niedociągnięć w jej wyglądzie.
-Wyglądasz na prawdę ślicznie, tylko…- Li podeszła do niej poprawiając
jej włosy-O doskonale..Nie zaczesuj ich za ucho!- powiedziała po czym
wpięła jej we włosy wsuwkę podtrzymującą niesforne kosmyki grzywki
-Dziękuję…- wyszeptała dziewczyna
-Ej mała! Nie stresuj się tak-zaśmiała się przyrodnia siostra-To tylko jego urodziny…
-Łatwo ci mówić…. chcę by wszystko mu się spodobało… Nawet ja
-Nawet ty, mówisz? Idź już…. im prędzej tam będziesz tym mniej będziesz się stresować
Po kilku chwilach młoda dziewczyna wchodziła już do komnaty władcy.
Władca stał przed oknem a zauważywszy jej obecność odwrócił się do niej i
uśmiechnął.
-Czy masz dziś coś pilnego do załatwienia?- spytała onieśmielona
-Sądzę, że nie..a czy coś się stało?
-Tak… Ym..To znaczy nie- poprawiła się szybko- Chciałabym byś gdzieś ze mną poszedł, mógłbyś?
Des pozwolił zaprowadzić do platformy teleportacyjnej. Jedna myśl,
wyobrażenie i już stali na wyżynie otoczonej z trzech stron górami,
natomiast czwarta stanowiła wolną przestrzeń stwarzającą śliczny widok
na poniższą dolinę na której wybudowano małą wioskę. Jednak większość
domów od dawna pozostawała niezamieszkała.
-Gdzie jesteśmy?- spytał nie poznając miejsca
-Nadal w Muspelheim…Tylko w miejscu najdalej wysuniętym na Południe..W
sumie tu się wychowywałam-ruchem głowy wskazała na małe domki.
-Po co mnie tu przyprowadziłaś?- Des zadał kolejne pytanie
-Ciemne zamkowe komnaty czy też znane nam dobrze ogrody są zbyt
zwyczajne by w nich padły takie słowa w taki dzień- spojrzała na niego
po czym mocno go objęła-Coś mi się zdaje, że ktoś tu ma urodziny…
Wszystkiego najlepszego Desmi!
Chodź nie patrzyła na niego wiedziała, że jest zdziwiony..Zdążyła go już
poznać. Miała tylko i wyłącznie nadzieję, że nie pogniewa się na nią….
(Desmi? :3 Stoo lat sto lat niech żyje żyje nam! )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz