Władca stał na środku wielkiej komnaty unosząc dłonie aby podtrzymać ochronne pole. Nieopodal stała drobna dziewczyna o długich, brązowych włosach. Z jej smukłych dłoni strzelały iskierki podtrzymujące zaklęcie.
- Vanesso skup się. - powtarzał po raz setny Władca.
- No przecież to robię!
- Bardziej.
Prychnęła i zachwiała się gdy omal straciła kontrolę. Wokół zawirował kryształowy wir. Cichy dźwięk dzwoneczków wypełnił komnatę.
- Udało się! - pisnęła radośnie i podskoczyła.
Zaklęcie wyrwało się spod kontroli. Wir zamienił w wielkiego, lodowego węża który zakręcił się z sykiem.
- Cholera, Vanessa! Powstrzymaj go! - krzyknął Desmodor a stwór naparł na barierę.
- Ale...
- Natychmiast!
Dziewczyna zadrżała i zagryzła wargę. Skupiła energię magiczną na przeciwniku. W głowie miała mętlik. Udało jej się za trzecim razem a wokół węża zawirowały złote łańcuchy. Zasyczał wściekle i uderzył ogonem. Zaraz potem upadł na posadzkę, zamieniając się w pył. Vanessa usiadła, oddychając ciężko.
- Ups. - wyszeptała.
Została zmierzona wściekłym wzrokiem Desmodora.
- Idiotko! Mogłaś zniszczyć tą część zamku!
Skuliła się w sobie.
- Przepraszam Mistrzu.
Zmrużył oczy i podszedł do niej. Wyciągnął dłoń pomagając wstać.
- Zrobił ci coś?
- Chyba nie.
- Świetnie. Masz tu posprzątać. - warknął a ona westchnęła i spostrzegła Clarissę.
- Clarissa! - pisnęła radośnie mimo, że jej nie znała.
Desmodor odwrócił się z gniewnym wyrazem twarzy.
- Co ty tu robisz? Zakazałem kogokolwiek wpuszczać.
<Clary? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz