Garuda spał a właściwie trwał w jej wspomnieniach, gromadząc je jak prywatne skarby. Jej świat był tak różny, że zaczął go fascynować. Gdy ujrzał podobiznę Rakanotha zaśmiał się głośno, a dziewczyna otworzyła oczy słysząc nadal ten głos.
- K...kto tu jest?
Zastanowił się czy ma dość sił aby powstrzymać zdjęcie bransolety. Jeśli uzna, że jest demonem użyje magii. Nie mógł ryzykować. Dopóki będzie widziała w nim tylko ozdobę, nie przywiąże wagi do zagrożenia. Zamilkł i wycofał się z umysłu wojowniczki aby go nie kusiło.
Drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Dante.
- Kath? Jak się czujesz?
Wszedł i usiadł obok niej. Rozglądała się błędnym, rozpalony wzrokiem. Miała wysoka gorączkę. Dotknął jej czoła i pokręcił głową. Podał napar leczniczy zmuszając do wypicia.
- Musisz odpocząć. Długie przebywanie na mrozie osłabiło twój organizm.
- Dante...
- Co?
- Czuję się... dziwnie.- wyszeptała.
- Nie dziwię się. Przeżyłaś piekło. Postaraj się zapomnieć. Będę obok w razie czego.
Wstał i ruszył do wyjścia.Wyminął go Krigar z wielkim bukietem fioletowych kwiatków. Zamknął drzwi za bratem i z szerokim uśmiechem usiadł, kładąc kwiatki.
- Dla mnie? Są śliczne. - powiedziała.
- Eee tam takie zwykłe. - powiedział radośnie. - Bardzo cię boli?
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz