.

.
.
.

środa, 17 grudnia 2014

Od Dantego - Cd. Tari

Wojownik siedział skulony nieopodal ogniska. W dłoniach trzymał miskę zupki warzywnej, ale zupełnie nie miał apetytu. W głowie za to myśli szalały jak małpy po drzewach, zagłuszając wszystko inne. Usłyszał za sobą znajomy głos i spojrzał smutno na Tari. Dopiero po chwili doszło do niego kim jest. Zdobył się nawet na uśmiech.
- Dobrze, że nic ci nie jest. - wyszeptał odstawiając jedzenie.
Dziewczyna usiadła obok z zatroskaną miną.
- Jak się czujesz?
Pokiwał smętnie głową. Na twarzy miał zadrapania i siniaki. Nie chciał mówić, że torturowano go przez długie godziny. Gdy to nic nie dało, kazano patrzeć na męki innych. Najbardziej zabolało go cierpienie Krigara, ale nie mógł się z tym zdradzić. Nie dał im satysfakcji.
- Świetnie. - wyszeptał.
Dziewczyna skrzywiła się i delikatnie odgarnęła mu włosy z czoła. Drgnął nerwowo.
- Bardzo cię boli?
Pokręcił głową i spojrzał w stronę Krigara.
- Dziękuję wam za ratunek. Gdyby nie to, nie rozmawialibyśmy teraz.
Anor machnęła ręką.
- Przestań. Zrobiłbyś to sam dla mnie.... chyba... 
- Oczywiście. - przytaknął z lekkim uśmiechem.
- Zaraz zajmie się tobą uzdrowiciel.
- Nie potrzebuję. Najpierw niech uleczy innych.
- No to mi pokaż swoje rany.
Spojrzał zaskoczony i zbyt skwapliwie pokręcił głową. Rozbolała go od tego.
- W życiu! Znaczy... - odchrząknął zakłopotany. - Nie chcę być niemiły, ale to nic takiego. Kilka zadrapań i siniaków. Drobiazg.
Elfka zmrużyła podejrzliwie oczy.
- To przynajmniej coś zjedz.  - nie poddawała się.
- Irytująca jesteś, wiesz?
Uśmiechnęła się promiennie.
- Oczywiście.

***
W obozie demonów panował chaos. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Desmodor wyszedł chwiejnym krokiem z namiotu, trzymając przy głowie rękę. Natychmiast podbiegł do niego Bulzibar.
- Ilu naszych poległo?
- Piętnastu mój Panie.
Skrzywił się i pokręcił głową.
- Ich dusze powrócą do nas z otchłani. Pewnego dnia. Jakie były straty wroga?
- Kilka gryfów, dziesięciu ludzi i jeden żywy jeniec.
Spojrzał zaskoczony.
- Kto.
- Raczej co, mój Władco. Ten gryf elfki nie miał sił odlecieć. Jest przetrzymywany w jednym z namiotów.
Desmodor zastanowił się chwilę. Mógł zabić stworzenie, ale nic by tym nie zyskał oprócz nieco podniesionego morale wojsk. Byli jednak uprzedzeni o ataku. Selthus przed utratą przytomności wyrzucił niewielkie kamyki w ziemię które czym prędzej pognały do demonów. Ich plan się powiódł. Wszystko odbyło się niemal tak jak powinno.
- Co z nim zrobimy mój Władco? - zapytał Bulzibar.
- Oddamy Rakanothowi. Zawsze chciał mieć zwierzątko. Niech zrobi z nim co chce.

<Tari? :3 Mam wrednego plana xD A nawet kilka ]:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz