- Spokojnie, ja nie mam nic przeciwko. - stwierdził zadowolony.
Na twarzy nosił jednak ślady zmęczenia i udręki. Wówczas podszedł do nich wysoki, złotowłosy elf i spojrzał nieprzychylnie.
- Anor, niedługo musimy ruszać. Trzeba jakoś zmusić ich do marszu.
Nawet nie patrzył na wojownika. Jakby było to poniżej jego godności. Dante zrobił się lekko czerwony tą bezsłowną obrazą.
- MOI wojownicy są twardzi. Ruszą jak tylko dam im znak. - wysyczał wściekle.
Elf zmierzył go drwiącym wzrokiem.
- To się okaże. Nie zdziwię się jak będziecie nas spowalniać.
Wojownik zbliżył się nieco do elfa z mocno zaciśniętymi pięściami. Na szczęście Tari weszła zwinnie między nich i położyła mu rękę na ramieniu.
- Dante, spokojnie.
Helados nie odrywał lodowych oczu od rozmówcy.
- Miejmy nadzieję, że choć część z nich dotrze żywa do wioski. - powiedział elf, krzyżując ręce na piersi.
Anor spojrzała na niego ostro ale albo nie zauważył, albo zignorował.
- Powiedz mojemu ojcu, że zaraz przyjdę.
- Nie.
- Słucham? - syknęła.
- Nie zostawię cię samą Pani z tym małpoludem.
~~*~~
Rakanoth szedł przodem, pewnym krokiem. Trzymał mocno gruby łańcuch a gryf ze spuszczonym łebkiem kroczył za nim. Był czystym obrazem rozpaczy. Demony drwiły z niego ale wystarczyło by Rakanoth spojrzał ostrzej i przestały. Doszli w końcu do prawej strony obozu gdzie znajdował się spory stawik. Demon zaczął metodycznie zdejmować kajdany ale zakładał magiczne więzy. Nie raniły skóry, niemal nic nie ważyły. Były jednak niezniszczalne i mocniej wiązały więźnia z właścicielem. Gryf pisnął cichutko.- Nie martw się. Zaraz poczujesz się lepiej. Widzisz? - zdjął ostatnie.
Shadow machnął skrzydłami wpychając demona do wody i wzleciał w powietrze. Natychmiast poleciały pierwsze strzały. Kilka ominęło gryfa zaledwie o centymetry. Jedna jednak utkwiła boleśnie w skrzydle. Shadow pisnął i runął sparaliżowany do wody. Pocisk był bowiem zatruty. Rakanoth charcząc wyszedł z jeziorka i odwrócił się w porę by zobaczyć swoje zwierzątko, praktycznie topiące się.
- Cholera! Kto to wystrzeli! Łeb urwę!
Machnął dłońmi a gryf, piszcząc wylądował obok całkowicie mokry. Demon pogłaskał z roztargnieniem szyję zwierzęcia.
- No widzisz biedaku? Tu nie polatasz. Te sztywniaki nic nie wiedzą o więzach które nałożyłem. Za szybko chciałeś uciec. - szepnął.
Wydobył sprawnie strzałę i opatrzył ranę. Jeszcze przez kilka godzin gryf będzie sparaliżowany. A demon wiedział doskonale jak je wykorzystać. Będą mu potrzebne fioletowe wstążki...
<Tari? WSTĄŻKI ^o^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz