Desmodor zacisnął mocno usta. Chwycił jej dłoń i delikatnie przejechał palcem po skórze.
- Nie. - powiedział ostro i skierował się do odległych wrót.
Położył dłonie na lodowatej powierzchni. Drgnął gdy dziewczyna podeszła od tyłu i ponownie spróbowała swoich sił.
- Proszę cię. Błagam... oni ją zabiją. - niemal łkała.
Musiał pozostać twardy inaczej znowu ją straci! Zamknął oczy.
- Nie jesteśmy takimi potworami za jakich nas uważasz. - syknął gniewnie. - Moi "bracia" bywają porywczy, a z nich najgorszy jest... - nie dokończył bo ktoś nadszedł od strony korytarza.
- No proszę jaka ta otchłań mała. - powiedział nieznajomy, złowrogim szeptem.
- Malheur. - wysyczał Desmodor.
Skrzydlaty demon ukłonił się kpiąco. Spojrzał na Amatis a w ciemnych oczach dostrzegła niepokojący głód.
- To twój klejnot koronny? Interesujące. - mruknął podchodząc do niej.
Desmodor zaszedł mu drogę.
- Nie dotykaj jej.
Demon uniósł tylko dłonie.
- Jestem niewinny. Tylko sobie popatrzę. - zakpił.
W jego głosie brzmiała jednak groźba, której nie można było zignorować.
- Nie wolno ci jej krzywdzić. To wyrocznia. - powiedział ostro Władca.
- Chciałeś powiedzieć BYŁA, albo po prostu jej następczyni? - uśmiechnął się wrednie i wciąż łakomo spoglądał na dziewczynę. - Widzę, że już ją złamałeś, żadna to zabawa doprawdy. - pokręcił zniesmaczony głową. - Za to ta druga, palce lizać. Chętnie bym się nią zajął osobiście, a tak się składa, że mój zamek jest zbyt daleko od bariery i wszelkie wypady do krain słońca są niemożliwe. - udał zmartwienie.
- Po co ci wyrocznia?
- Dla zabawy. - zamruczał. - Nie możesz trzymać ich obu. Smutne prawda? - wyminął go i chwycił dłoń dziewczyny. - Ciekawe czy niebawem zaznasz mojego koszmaru, czy może trafi na twoją córkę. Mi to obojętne... - zbliżył się bardziej tak, że teraz szeptał jej do ucha. - Jest czterech władców którzy będą żądać jednej z was. Trzymaj za mnie kciuki gołąbku. - musnął ustami jej policzek. Wyprostował się i skierował do drzwi. - Zacznijmy przedstawienie.
<Amatis? ]:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz