Desmodor spojrzał ze współczuciem. Mimo, że przed chwilą miał zamiar ostro ją skarcić, to teraz cała złość spowodowana troską wyparowała.
- Mam nadzieję, że już nigdy tam nie wejdziesz. To bardzo niebezpieczne miejsce, a gdyby jakimś sposobem mój brat się zbudził, konsekwencje byłyby straszliwe. - powiedział gładząc jej policzek.
Dziewczyna skwapliwie pokiwała głową.
- Chyba... muszę zobaczyć co z moimi roślinami. - powiedziała wycierając resztki łez.
Władca zmarszczył brwi.
- Co właściwie chciałaś zrobić w ogrodzie w tak opłakanym stanie? - zapytał podejrzliwie.
Clarissa zarumieniła się lekko i spojrzała gdzieś w bok, aby uniknąć jego wzroku.
- Miałam zły humor, ale to już nieważne. - wyszeptała a ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz.
Desmodor automatycznie objął ją delikatnie.
- Nie musisz tego przede mną ukrywać. Czy ktokolwiek ci się naprzykrza? - zapytał unosząc jej delikatnie twarz o podbródek.
Zrobiła wielkie oczy.
- N...nie! To nie to. Tylko... Dowiedziałam się czegoś niespodziewanego.
Władca zrobił zmartwioną minę.
- Cóż, nie mam prawa naciskać abyś mi powiedziała. Sama zdecydujesz czy obdażysz mnie tą tajemnicą. - powiedział całując jej dłoń.
<Clarisso? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz