Desmodor wpatrywał się w nią zdumiony. Nie rozumiał połowy wypowiedzianych przez nią słów. Poco wszystko komplikowała? No... chyba, że nie chciała. Może to był rodzaj delikatnego kosza? Zbyt go lubiła aby powiedzieć wprost "spadaj". Posmutniał i pokręcił głową.
- Jaki byłem głupi.
Drgnęła z szeroko otwartymi oczami.
- Ale...
- Ty cały czas chciałaś mi to powiedzieć, a ja oczywiście nie słuchałem. - pobliskie krzaczki zajęły się ogniem.
- Co chciałam powiedzieć? - zapytała drżąc nieco.
- To proste prawda? Nie jesteś mną zainteresowana. - westchnął i spojrzał na płonące róże. Ugasił je jednym ruchem, ale wiele z nich nie zostało. - Oczywiście rozumiem i wybacz moje zadufanie. Musiałaś strasznie cierpieć przez moje... zainteresowanie tobą. - stanął na baczność, spięty.
Ponownie stał się demonem. Wielkie skrzydła błyszczały od złotych run, a przepełnione smutkiem oczy spoglądały na nią.
Clarissa milczała zaskoczona, to mu jednak wystarczyło.
- To się więcej nie powtórzy. Oczywiście... jeśli chcesz, możesz poprosić o przeniesienie do innego zamku władcy. Jest nas całkiem wielu a w każdym będziesz niezastąpiona. - powiedział odwracając się i ruszając do platformy teleportacji.
<Clarissa? uwielbiam nieporozumienia ]:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz