Galzra oderwał wzrok od sceny, z której właśnie schodziły ostatnie z
tancerek, i rozejrzał się za swym towarzyszem. Z początku panika
ścisnęła go w dołku, kiedy nie zauważył Mycacha wśród zgromadzonych
osób. Rozdzielili się przed występem – Iskra chciał podejść bliżej, żeby
lepiej widzieć, choć przez swój wzrost i tak górował już nad tłumem, a
mag z kolei nie miał zamiaru przepychać się do przodu – ale mężczyzna
wiedział, że smok nie lubi zostawać sam w nieznanych mu, tłocznych
miejscach, i powinien kręcić się gdzieś w jego pobliżu. Ale najwyraźniej
zdarzyło mu się o tym zapomnieć, bo zniknął.
Chwilę później uszu Galzry, wciąż toczącego wokół zdezorientowanym
wzrokiem, doszedł wściekły okrzyk i odgłos czegoś ciężkiego uderzającego
twardo w podłogę. Zguba się znalazła. Smok przecisnął się między dwoma
zajętymi rozmową kobietami, mamrocząc przeprosiny, i stanął nad
siedzącym na kamiennej posadzce, gotującym się ze złości Mycachem. Obok
niego klęczała drobna, różowowłosa dziewczyna, którą Iskra poznał niemal
od razu, jako że jej występ wyjątkowo przypadł mu do gustu.
Galzra z dobrodusznym uśmiechem schylił się, złapał maga pod pachy i
ostrożnie postawił go z powrotem na nogi, nie zwracając uwagi na jego
oburzenie.
- Poradziłbym sobie – burknął mężczyzna. Iskra pokiwał tylko głową, strzepując brud z jego ramienia.
- Oczywiście, że byś sobie poradził – odparł. Mówił cicho, jak zwykle,
ale jego głos zawsze miał to do siebie, że był wyjątkowo donośny nawet
jeśli smok zniżył go do szeptu. – Ale zajęłoby to o wiele więcej czasu.
Musisz uważać na nogę, sam wiesz o tym najlepiej.
Mycach prychnął, zwracając swój wściekły wzrok na młodą akrobatkę.
Galzra położył mu dłoń na ramieniu, starając się go uspokoić. Nigdy nie
był najlepszy w opanowywaniu przyjaciela, ale widział, jak dziewczyna
rzuciła nerwowe spojrzenie w stronę sceny, zasłanianej przez tłum
widzów.
- Daj spokój – mruknął. – Spieszyła się.
- I z tego pośpiechu mnie przewróciła – odwarknął nekromanta. – Nie ujdzie jej to płazem.
Smok ścisnął jego ramię nieco mocniej.
- Daj spokój – powtórzył, tym razem z większym naciskiem. Można się
nawet pokusić o stwierdzenie, że w jego głosie zabrzmiała nuta
zdecydowania, co w przypadku Iskry było ogromną rzadkością.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, jakby oceniali nawzajem swoje szanse
na wygraną w tym starciu. Potem Galzra puścił ramię maga i jak gdyby
nigdy nic podszedł do dziewczyny. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Panienka chciała, zdaję się, zobaczyć występ bajarza? – odezwał się,
ignorując pogardliwe prychnięcie dobiegające zza jego pleców. – Przy
scenie jest dużo ludzi, nic panienka nie zobaczy, a i przepchnąć się
będzie trudno. Ale mogę panienkę podsadzić jeśli panienka chce.
<Tada. Post na zamówienie, bezpośredni Iskierka i wściekły Chromonogi.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz