Kath spojrzała z wyrzutem na Dantego, po czym przepraszająco na Anioła. Przeszła obok brata, specjalnie uderzając go w bark i wyszła, przepychając się przez wojowników. Łzy pociekły jej po policzkach, ale szła z wysoko podniesioną głową. Weszła do komnaty i trzasnęła za sobą drzwiami. Pierwszy raz usłyszała takie ostre słowa, w dodatku od swojego brata. Przecież Rakanoth nie był tak naprawdę demonem! Czemu sobie na to pozwala? Poza tym ją uratował! Czy nienależy mu się szacunek i spokój?! Założyła na sobie zbroję, jej ukochaną, przylegającą idealnie do ciała, po czym wyszła z zamku. Osiodłała konia, po czym wsiadła na niego. Galopowała, śpiewając pod nosem piosenkę. Nie była to radosna pieśń. Była żałobna i smutna. Planowała tu przyjść już wcześniej, ale to całe zamieszanie... Westchnęła cicho. Po parustu metrach znalazła się na odśnieżonym kamiennym podeście. Wielki pomnik przedstawiający anioła stał po środku, a tabliczka na dole głosiła napis;
Angelise Thorinr Kalist, kochana ciotka i matka. Niech spoczywa w pokoju.
Ciocia Ange była chyba bliższą osobą dla Kath niż własny ojciec czy matka. Ułożyła wcześniej zabrane róże i pomodliła się. Grób nie był odwiedzany, więc zauważyła, że nawet Dante zapomniał o rocznicy. Miała żal, że zostawiła tam Rakanotha, ale gdy tylko była wściekła czy smutna, przychodziła tutaj. Pogładziła zimny kamień i z powrotem wróciła na Kassadina. Ogier prychnął cicho i nastroszył się. Uszy postawił czujnie i niecieprliwie kopał kopytem w ziemię.
- Co się stało? - Spytała niby konia, niby siebie.
Ogier był przerażony, stawał dęba i niemal nie zrzucił dziewczyny z grzbietu. Nawet Katharsis w tym momencie czuła, że coś się zbliża. Niestety, nie miała przy sobie miecza.
<Halo, Halo? ^^>
Angelise Thorinr Kalist, kochana ciotka i matka. Niech spoczywa w pokoju.
Ciocia Ange była chyba bliższą osobą dla Kath niż własny ojciec czy matka. Ułożyła wcześniej zabrane róże i pomodliła się. Grób nie był odwiedzany, więc zauważyła, że nawet Dante zapomniał o rocznicy. Miała żal, że zostawiła tam Rakanotha, ale gdy tylko była wściekła czy smutna, przychodziła tutaj. Pogładziła zimny kamień i z powrotem wróciła na Kassadina. Ogier prychnął cicho i nastroszył się. Uszy postawił czujnie i niecieprliwie kopał kopytem w ziemię.
- Co się stało? - Spytała niby konia, niby siebie.
Ogier był przerażony, stawał dęba i niemal nie zrzucił dziewczyny z grzbietu. Nawet Katharsis w tym momencie czuła, że coś się zbliża. Niestety, nie miała przy sobie miecza.
<Halo, Halo? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz