Kath spojrzała z przerażeniem w oczach na demona. Malthael? Tutaj?
- Nie wiem - odparła, lekko drzac.
Chwyciła wodze konia i wsiadła na niego. Peleryna okryła cały zad konia, tworząc plachte.
- oj, oszukujesz - podszedł do jej konia i również chwycił obie lejce w dłoń, nie pozwalając koniu odjechać.
- Nieprawda - odparła niepewnie,
- Powiesz mi? Póki jeszcze proszę.
- Ty nie prosisz - chwyciła za krwawiacą ranę na boku - ty rządasz.
- Mogliśmy to pominąć - mlasnął z niesmakiem.
- Nie odpowiem ci. - Mruknęła, czując krew na dłoni, która przyciskała do rany.
- A to niby dlaczego?
- Kim on jest dla ciebie? - Spytała cicho.
- Hmmmm... 'bratem' poniekąd - uśmiechnął się irytująco - więc jak?
- Oddpowiem ci, jeżeli przysiegniesz na Styks i na życie wszystkich demonów, że nie zrobisz nikomu krzywdy. Musisz się jednak pospieszyć.
- A to czemu?
- Bo zaraz stracę przytomnośc - uśmiechnęła się krzywo - już trzeci raz dzisiaj. Nienawidzę tego.
<Malti? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz