Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie.
- Niech będzie tchórzliwą fretką - powiedziała, spoglądając na mężczyznę, którego ledwo widziała.
Po chwili Rakanoth puścił go, a w miejscu, gdzie stał Luke, pojawiły się same jego ubrania, między którymi ruszała się mała, biała fretka. Dziewczyna roześmiała się cicho i zapytała cicho;
- Mogę już teraz mdleć?
Nie usłyszała odpowiedzi, bo poleciała na ziemię.
Gdy się obudziła, leżała w swoim łóżku w swojej komnacie, co rozpoznała dzięki jej ulubionym perfumom wokół - zapachu róży. Czuła, że ma zmieniony opatrunek, ale jeszcze nie zamierzała otwierać oczu. Dopiero po pięciu minutach zdecydowała się uchylić powieki. Pierwszą rzeczą, jaką zarejestrowała, była biała fretka w złotej klatce, umiejscowiona na szafeczce nocnej obok łóżka. Kath zaśmiała się głośno i otarła oczy, które zaszły jej łzami, bo teraz nawet śmiech sprawiał ból.
- I jak tam, panie Mężczyzno? - Zapytała cicho, siadając w pionie - wygodnie ci tam? Mówiłeś, żebym znała swoje miejsce - nachyliła twarz do klatki - to ty poznaj swoje.
Puknęła paznokciem w klatkę po czym wstała. Za oknem słychać było różne krzyki, a ta ciekawa co się dzieje, podeszła do okna.
<Rakaś? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz