- Nie, wszystko jest w porządku - odpowiadam z uśmiechem, który szybko
zamienia się w konsternację, gdy moje spojrzenie skupia się na leżącym
przy Albisie nekromancie. Ponownie któryś z nich jest nieprzytomny i
ponownie nie mam pojęcia dlaczego. Jestem jednak pewna, że to nie przez
czar, którego użył - w końcu dopiero zaawansowana magia lecznicza jest w
stanie wycieńczyć swojego użytkownika, a to zaklęcie zdecydowanie do
zaawansowanych nie należało. Chociaż może na czarnych magów magia
światła działa nieco inaczej? Kto wie. Tak czy siak dochodzę do wniosku,
że wypadałoby w przyszłości dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach, a
zwłaszcza o ludzkich magach. - Choć nie jestem tak do końca pewna co z
twoim bratem. Chyba zemdlał - stwierdzam, delikatnie dotykając szponem
skrytej pod kapturem głowy Selthusa. W odpowiedzi mag wydaje z siebie
cichy jęk, który podejrzanie przypomina przekleństwo. - Albo i nie.
- Co mu się stało? - pyta Albis z przestrachem, przyklękając przy Selthusie i przekręcając go ostrożnie na plecy.
- Nie wiem - odpowiadam. - Uleczył cię tylko. Chyba to go tak wycieńczyło.
- Całkiem możliwe - przytakuje, przykładając bratu rękę do czoła. - Ale
jestem pewien, że niedługo mu przejdzie. Musi tylko trochę odpocząć.
- Może podrzucić was do tej waszej jaskini? - proponuję. Mam zamiar
zająć się pozostałymi intruzami i powiem szczerze, że nie czułabym się
najlepiej zostawiając ich na pastwę dzikich zwierząt. Obaj byli teraz
zbyt słabi, by się bronić. - Nie polepszy mu się chyba przed
zapadnięciem zmroku na tyle, by mógł wrócić o własnych siłach.
- Chętnie, dziękuję. - Albis uśmiecha się lekko. Potem na jego twarzy
pojawia się zmartwiona mina. - Ale nie dam rady wnieść go aż na twój
grzbiet.
- Albis? - Selthus otwiera nagle szeroko oczy. - Nigdzie z nią nie
lecimy! - oznajmia chrapliwym szeptem, gorączkowo próbując się podnieść,
co niezbyt mu wychodzi.
- Nim się nie przejmuj - mówię, ignorując protesty maga. - Podam ci go.
Pomagam Albisowi wspiąć się na mój grzbiet i usadowić wygodnie między szpikulcami, a potem schylam się, by podnieść Selthusa.
- Spokojnie, przecież cię nie zjem - mruczę z rozbawieniem, chwytając
próbującego stawiać opór nekromantę zębami za przód obszernej szaty.
Delikatnie unoszę go w górę.
<Selthusie?xD>
Jaaa i życie a raczej nieżycie stanęło mu przed oczami xD
OdpowiedzUsuń