- Kath spokojnie! Zaraz to ściągnę. - powiedział i zaczął szukać zapinki. Nie było. Zmarszczył brwi. - To tylko bransoleta. - powiedział a ozdoba zeszła sama z cichym pyknięciem i opadła na pościel. - Widzisz? - zapytał biorąc ją i patrząc pod światło. - Bardzo ładna.
Kath odetchnłęa z ulgą.
- Tak. Masz rację. Ja... chyba jestem przemęczona.
- Zdrzemnij się nieco. - poradził.
- Mhm. - pokiwała głową a brat ostrożnie opatrzył nadgarstek.
Pogładził troskliwie jej dłoń.
- No już dobrze. Jesteś bezpieczna. - pocałował ją w czoło i zasłonił okna aby było jej przyjemniej. - Jakby co jesteśmy w salonie obok. Krzycz gdybyś czegoś potrzebowała.
- Dobrze.
Wyszedł ze zmartwioną miną. Kath ułożyła się wygodniej a bijące serce z każdą chwilą się uspokajało. Nadgarstek bolał ale to się nie liczyło. Nie zauważyła przyczajonej postaci w kącie. Wniknęła w bransoletę z cichutkim westchnieniem. Zaraz potem biżuteria wróciła na swoje miejsce z niezauważalnym pyknięciem. Garuda był wyczerpany. Będzie musiał osłabić swoją własność bo stała się zbyt wrażliwa i podejrzliwa. Ale to niiic. Dostarczy mu energii. Nie obudzi się przez kolejne trzy dni i będzie dobrze. Wtedy już nigdy nie będzie musiał udawać, że go nie ma. Będzie należała do niego.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz