Przede mną stał teraz wysoki mężczyzna, zamiast ciemnego smoka.
Widziałam już że te stworzenia zmieniają się tak, ale mimo wszytko było
to dla mnie lekkim szokiem.
- Lurinno, a teraz mi powiedz. Czego chcecie w zamian za uratowanie
życia mojego brata?- odezwał się tubalnym głosem. Spojrzałam na niego
uważnie, miał broń, więc nadal mógł stanowić niebezpieczeństwo.
Spuściłam jednak rękę z noża na plecach i uśmiechnęłam się.
-Wystarczy jak niczego nie zniszczysz.- Rozłożyłam ramiona.
-Na pewno niczego nie chcesz? Wy ludzie...- Zaczął, ale mu przerwałam.
-Mało wiesz o "nas ludziach". Miło by było gdybyś nie patrzył na "nas
ludzi" stereotypowo, bo "my ludzie" nie jesteśmy wszyscy tacy sami.-
Specjalnie akcentowałam każde stwierdzenie o ludziach, alby do niego
doszło. Założyłam ręce na piersi i przyjęłam dość zuchwałą pozę. Yunashi
spojrzał na namiot w którym siedział jego brat.
-Co z nim dokładnie?- zapytał nawet na mnie nie zerkając.
-Poturbowany, ale nic mu nie grozi poważnego. Kilka dni powinien leżeć,
nic poza tym.- Wzruszyłam ramionami. Mężczyzna skiną głową.
-Nie wiem gdzie mieszkacie, ale jeśli to daleko radziłabym go ruszać
stad.- Mruknęłam, chłopak cały czas patrzył na namiot. -Jak chcesz
możesz z nim zostać.
<Yunashi? Mediterano?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz