Malthael rozsiadł się wygodniej na wielkim krześle. Wpatrywał w nią przez chwilę aż dziewczyna spuściła speszona wzrok. Zaraz potem uderzył otwartą dłonią o stół tak mocno, że kryształowe kieliszki pospadały. Clarissa pisnęła i podskoczyła zaskoczona.
- Błąd, oni mają spuszczać wzrok ewentualnie go wytrzymać. Ale NIGDY ty. Rozumiesz?
Pokiwała blada głową. Chyba gorset powoli odcinał jej dopływ powietrza. Odetchnęła z ulgą gdy demon zaczął cierpliwie ustawiać kieliszki.
- No dobra, a teraz czym zjesz zupę?
Zawahała się, a w głowie zapewne miała mętlik.
- Ły...łyżką?
- Nie coś ty, widelcem. Pff, skup się. Tą łyżką nie tamtą. - wskazał na piękny sztuciec.
- Ale tot akie głupie! Jak zostanę królową zniosę ten durny zwyczaj i całą etykietę stołową.
Malthael zrobił wielkie oczy.
- Lepiej nie.
- Dlaczego?
- No jeśli chcesz aby przy stole siedzieli z nogami na nim. Jedli jak prosiaki i obrzucali sie mięsem to proszę...
- Dobra! - warknęła unosząc dłonie. - Do czego jest to ustrojstwo?
Demon zaśmiał się głośno a dziewczyna oblała rumieńcem.
- To akurat moje. Do szlachtowania ludzi.
Wypuściła nóż z obrzydzeniem.
- Jesteś ohydny.
- No wiem kochanie. Ale zostałaś na mnie skazana przez... powiedzmy miesiąc.
- ILE?!
- No przyjmijmy, że dłużej. - puścił do niej oko. - A teraz powiedz mi gwiazdeczko co masz zrobić gdy Rakanoth zamieni twoją suknie w... bieliznę?
<Clarisso? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz