Mediterano spojrzał z jękiem na dziewczynę. Osunęła się na kolana, ściskając zakrwawiony bok.
- Katharsis! - krzyknął trącając ją pyskiem. - No przestań.
Poczuł się strasznie bezradnie. Co miał teraz zrobić? Była ranna, umierająca, a nie potrafił nawet założyć opatrunku!
- Proszę, nie umieraj. - wyszeptał rozglądając się bezradnie wokół.
Gdy usłyszał miarowe uderzenia skrzydeł omal nie krzyknął z radości. Podejrzewał, że Yunashi go nie zostawi.
- Tutaj! Pomocyyy! - krzyknął i wystrzelił smugę lodowego płomienia w górę.
Ciemny smok zatoczył koło i wylądował nieopodal. Nie był jednak jego bratem. Medi nastroszył łuski jak wściekły kot. Zakrył skrzydłami dziewczynę.
- Czego chcesz głupcze. - wysyczał Alduin.
- Ja.. znaczy moja znajoma potrzebuje pomocy.
- I? - zamachał czarnym ogonem z beztroską miną.
- Proszę. Pomóż jej.
- A co mi za to dasz?
Mediterano spuścił łeb.
- Nic nie mam. - wyszeptał.
- Więc nie zajmuj mojego czasu. - Rakanoth rozprostował skrzydła. Zmrużył oczy widząc porzucony nieopodal miecz.- Znam te znaki. - wyszeptał podchodząc.
Ostrze zalśniło natychmiast, atakując jego oczy. Reagowało na bliskość demonów.
- Czy ona jest z Heladosów? - zapytał siadając w bezpiecznej odległości.
- Tak, ale nie dam jej skrzywdzić.
Smok prychnął rozbawiony.
- Nie dałbyś rady mnie powstrzymać. Pokaż ją, zobaczymy co da się zrobić.
<Katharsis? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz