Gdy zaczął niemalże niekończący się monolog o tym co mógłby przypominać zachciało mi się śmiać. Doprawdy by być tak rozgadanym..
-Jesteś zabawny wiesz?-powiedziałam do niego przerywając mu niezbyt grzecznie.
-Czemu?-spojrzał na mnie.-Ach..rozgadałem się. Nie chciałem.
-Spokojnie..miło jest czasem posłuchać.
-Ale raczej nie miło jest słuchać gdybania które nie ma sensu.-zaśmiał się.
-Przesadzasz..-uśmiechnęłam się.
-No dobra..nie zaprzeczę bo jesteś za miła.-odpowiedział.
-Skoro..jesteś tu z tego samego powodu co ja.
-Czyli służenie.
-Tak..to powiedz ile już tu jesteś?
-Myślę że jakoś dwa lata.
-I...jak ci tu jest?
-Niezbyt przyjemnie.-westchnął.-Jako że nie mogę opuszczać jednego pomieszczenia w ciągu dnia i mam łańcuchy.
Posmutniałam nieco.
-Ale o siebie nie musisz się martwić. Z tego co wiem Kapitan cię
polubił,więc będziesz miała tu dobrze.-powiedział i poklepał mnie po
głowie.
-Nie boisz się że cię złapią..? Mówiłeś że nie możesz opuszczać jednego pomieszczenia.
-Ehh..nie mogę nie pomóc ludziom którym dzieje się coś złego. Nie wiem czy uznać to za zaletę czy za wadę.-uśmiechnął się.
-Jak dla mnie to jak najbardziej zaleta.
-Skoro tak uważasz.
-W każdym razie..nie przejmuj się. W taką ładną pogodę nie można
siedzieć w takich ciemnościach. Wyjdź na zewnątrz i pooddychaj świeżym
powietrzem.
-Dobrze.-kiwnęłam głową.-Uważaj na siebie.
-Dzięki.-potarmosił moje włosy.
Zarumieniłam się i opuściłam schowek. Idąc wąskim korytarzem zobaczyłam
że z na przeciwka nadchodzi Kapitan. Nie,nie..proszę nie.
-Meg czekaj.-powiedział i przyśpieszył kroku.
Chciałam się odwrócić i odejść jednak nie pozwoliły mi na to bransolety.
Zabłysnęły i nie pozwoliły mi się ruszyć dopóki mężczyzna nie był
blisko mnie.
-O-o co chodzi..?
(Nessar?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz