Kapitan przystanął w pewnej odległości od dziewczyny aby jej bardziej nie stresować.
- Meg nie możesz mnie unikać. - powiedział siląc się na spokój.
Cofnęła się bardziej ale naparła na ścianę i zaczęła drżeć. Kapitan westchnął podchodząc do niej. Miał już dość takiego zachowania. Oczywiście rozumiał jej reakcję, ale... nie chciał jej ponownie przechodzić. Chwycił ją za ramiona a Meg starała się na niego nie patrzeć.
- Aż tak się mnie boisz? - zapytał unosząc jej głowę o podbródek.
Miała piękne, przerażone oczy.
- Nie wiem co myśleć. Jestem twoją... - zagryzła usta. - pana zabawką.
Odsunął się z warknięciem.
- Nie drażnij mnie już bardziej. - chwycił ją pod ramie i pociągnął w stronę pokładu.
Poszła za nim potulnie. Zapewne przyzwyczajona do tego typu zachowań. Wyszli na pokład, zalany światłem słonecznym. Statek nadal stał w porcie. Z lewej strony Meg dostrzegła powietrzne miasto wraz ze straszliwym targiem niewolników. Zadrżała i zaczęła się opierać. Może myślała, że chce ją oddać?
Kapitan spojrzał zaskoczony i mocno ją przytulił.
- Meg, nie wiem co mam zrobić byś się nie bała. Chciałaś jednak prawdy. - gładził delikatnie jej włosy. - Jest ona bolesna, im bardziej się zagłębiasz w jądro ciemności.
Dziewczyna miała zamknięte oczy i drżała straszliwie.
- Co ze mną zrobisz kapitanie? - zapytała cichutko.
Wyczuła jak się spiął. Przez chwilę jego lodowate oczy wyrażały wściekłość. Zaraz jednak się opanował.
- Nic. - puścił ją. - Jesteś tu po to aby mi dotrzymywać towarzystwa, ewentualnie zajmować się ogrodem, jeśli zechcesz.
Zmarszczyła brwi.
- Ogród na statku?
Rozpogodził się nieco. Zadowolony ze zmiany tematu.
- Pokażę ci. - wyciągnął do niej dłoń ale cofnęła się o krok.
Odwrócił sie plecami i zaczął powoli iść przez pokład. I tak nie miała wyboru. Musiała ruszyć za nim. Nessar założył wielki kapelusz aby choć nieco ochronić się przed zgubnymi promieniami słońca. Mimo to omal nie zderzył się ze skrzyniami czekającymi na załadunek.
W końcu trafił do niewielkich drzwiczek których wcześniej nawet nie zauważyła.
- Ogrodem bym tego nie nazwał, ale były medyk żądał pewnych udogodnień. Zostało to po nim. - wkroczyli do sporej kajuty w której cała tylna ściana zrobiona była ze szkła.
Wszędzie jak okiem sięgnąć poustawiano doniczki i donice z najróżniejszymi gatunkami kwiatów.
<Meg? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz