- Jeśli stanie się jej jakakolwiek krzywda nekromanto...! - zacisnęłam dłoń na rękojeści sztyletu, zbyt późno zdając sobie sprawę z kim mam do czynienia oraz potencjalne szanse przeżycia starcia.
Dostrzegł moje zmieszanie, jednak milczał. Oczy mężczyzny na ułamek sekundy rozbłysły rozczarowaniem.
- Wybacz. - spuściłam wzrok zawstydzona własnym zachowaniem - To miejsce tak na mnie działa. - wyszeptałam - Chętnie zapłacę cenę za runę, jeśli tylko nie będzie wiązało się to z życiem i zdrowiem moim oraz klaczy.
Jeden kącik ust maga drgnął lekko, pewnie już zastanawiał się czego zażąda... Wreszcie przemówił w nieznanym języku, zaciskając palce na niewielkim kamieniu. Srebrna runa rozbłysła delikatnie między smukłymi palcami. Mężczyzna roztrzaskał kamień tuż przed kopytami spłoszonego zwierzęcia. Z drobnych odłamków uniosła się smużka dymu, rosnąc w szybkim tempie. Wreszcie koń zniknął w oparach szarej mgły. Parskanie i stukot kopyt ustał nagle jak ucięty nożem.
- Coś ty jej zrobił! - odepchnęłam maga na bok zanurzając się w rzednącym oparze.
Niestety po klaczy nie pozostało śladu. Zrozpaczona upadłam na kolana, przeklinając w duchu własną głupotę i zaklęcia maga. Moje dłonie natrafiły na niewielki kamień o znajomych kształtach bijący własnym ciepłem. Zaskoczona podniosłam znalezisko do oczu. Obsydianowa figurka konia w najdrobniejszych szczegółach oddawała wiernie wygląd Nox.
- Co to jest?
- Schowaj ją dobrze, kiedy stąd wyjdziemy przywrócę twojemu pupilowi rzeczywistą postać. - czarna poła szaty zaszeleściła tuż obok, gdy mag przechodził pospiesznie.
Lekko chwiejnym krokiem podszedł do usypiska skalnego. W zamyśleniu potarł brodę, spoglądając na ciemny otwór pod sufitem.
- Co znalazłaś po drugiej stronie?
- Rozwidlenie korytarzy. Z jednej odnogi wyraźnie wyczułam świeże powietrze. - wstałam z zimnej posadzki, mając świadomość, że po raz kolejny zachowałam się jak niewdzięczna idiotka. - Selthusie, ja.... - położyłam rękę na ramieniu mężczyzny, jednak strącił ją niedbałym ruchem.
- Przywykłem do takiego zachowania. - odpowiedział lodowatym tonem - Sentymenty pozostawiam żywym.
<Selthusie?>
- Wybacz. - spuściłam wzrok zawstydzona własnym zachowaniem - To miejsce tak na mnie działa. - wyszeptałam - Chętnie zapłacę cenę za runę, jeśli tylko nie będzie wiązało się to z życiem i zdrowiem moim oraz klaczy.
Jeden kącik ust maga drgnął lekko, pewnie już zastanawiał się czego zażąda... Wreszcie przemówił w nieznanym języku, zaciskając palce na niewielkim kamieniu. Srebrna runa rozbłysła delikatnie między smukłymi palcami. Mężczyzna roztrzaskał kamień tuż przed kopytami spłoszonego zwierzęcia. Z drobnych odłamków uniosła się smużka dymu, rosnąc w szybkim tempie. Wreszcie koń zniknął w oparach szarej mgły. Parskanie i stukot kopyt ustał nagle jak ucięty nożem.
- Coś ty jej zrobił! - odepchnęłam maga na bok zanurzając się w rzednącym oparze.
Niestety po klaczy nie pozostało śladu. Zrozpaczona upadłam na kolana, przeklinając w duchu własną głupotę i zaklęcia maga. Moje dłonie natrafiły na niewielki kamień o znajomych kształtach bijący własnym ciepłem. Zaskoczona podniosłam znalezisko do oczu. Obsydianowa figurka konia w najdrobniejszych szczegółach oddawała wiernie wygląd Nox.
- Co to jest?
- Schowaj ją dobrze, kiedy stąd wyjdziemy przywrócę twojemu pupilowi rzeczywistą postać. - czarna poła szaty zaszeleściła tuż obok, gdy mag przechodził pospiesznie.
Lekko chwiejnym krokiem podszedł do usypiska skalnego. W zamyśleniu potarł brodę, spoglądając na ciemny otwór pod sufitem.
- Co znalazłaś po drugiej stronie?
- Rozwidlenie korytarzy. Z jednej odnogi wyraźnie wyczułam świeże powietrze. - wstałam z zimnej posadzki, mając świadomość, że po raz kolejny zachowałam się jak niewdzięczna idiotka. - Selthusie, ja.... - położyłam rękę na ramieniu mężczyzny, jednak strącił ją niedbałym ruchem.
- Przywykłem do takiego zachowania. - odpowiedział lodowatym tonem - Sentymenty pozostawiam żywym.
<Selthusie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz